Zrobiona z baszty zamku Doria - to ten wystający dinks na końcu cypla ze zdjęcia poniżej.
Jak widać miasteczko jest z trzech stron otoczone morzem i z każdej strony wygląda fantastycznie.
Pochodziliśmy sobie po labiryncie uliczek, które są w większości schodami w gorę lub schodami w dół.
Tak to malowniczo wygląda, choć wierzcie mi - zdjęcia nie oddają całego uroku
Tu widać "dziedziniec wewnętrzny" - trzy piętra w dół
A tu coś dla estetów - mały domek z taaaaakim widokiem na morze
lub choćby tarasik......pod wiszącą skałą....
Doskonale łączy się stare z nowym, choć to "nowe" to pewnie tylko pięknie otynkowane ''stare"
W tym zaułku usłyszeliśmy z góry głos: "witam rodaków". Pani, mniej więcej w naszym wieku, pracująca od 10 lat w Vernazzy, zapytana jak tu się żyje i porusza, odpowiedziała, że spoko, nawet jej 100 letnia babcia śmiga po schodkach bez problemu. Tylko w lecie turystów zatrzęsienie, a zimą za mocno wieje od morza.
Hihihi, turyści w lecie to się chyba przepychają tymi wąskimi przejściami i ciężko im samotnie pozować do zdjęć.
A tu jest nowoczesny wynalazek do transportu towarów na górę - widzieliśmy, naprawdę jedzie po schodach, tylko smrodzi niesamowicie , bo jest na ropęNa koniec zdjęcie okolicznych wzgórz - to w zasadzie pola, na których uprawia się winogrona, pomidory.
Dawniej, gdy nie było dochodów z turystyki, było to jedyne źródło utrzymania mieszkających tam ludzi. Teraz większość poletek leży odłogiem - młodym nie chce się ciężko pracować, wolą jechać do większego miasta albo do Ameryki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz