sobota, 2 sierpnia 2014

Sobota minęła nam na leniuchowaniu. Przez całą noc padał deszcz, a rano niebo znów było bezchmurne. W południe pojechaliśmy oglądać masyw górski Siedem Sióstr (De Syv Sostre).
Na zdjęciu w pełnej kamiennej krasie.
Nazwa masywu wzięła się z legendy o trollowym królu Suliskongen. Miał on osiem córek i tylko najstarszej pozwolił pójść na przyjęcie.
Rano, gdy wróciła, wszystkie jej siostry zostały zamienione w kamień przez złego Hestmannena.
Tak wygląda artystyczna wersja masywu górskiego:
W Geirangerfjorden jest wodospad, który też się nazywa Siedem Sióstr. Ciekawa jestem czy są to te same dziewczyny, czy duża ilość córek w dawnej Norwegii była normą.
To jeszcze jedno zdjęcie - trochę pod słońce, ale widać łyse, lśniące w słońcu zbocza gór.
Potem jeszcze zatrzymaliśmy się na cmentarzu, gdzie jest pochowanych ok 8000 radzieckich jeńców wojennych z II wojny światowej, przeniesionych tu w latach 50-tych z całej pólnocnej Norwegii.
Dziś było cieplutko, znów można się opalać podziwiając piękne widoki.
Przy drewnianym tarasie, który nam się dostał z miejscem na kampingu rośnie wysoki krzak, który ma bardzo ciekawe kwiaty. 
Kwiaty żółte wyrastające z ciemnoróżowej podstawy, potem widać czarne kulki
Potem kulki jakby się rozpływały i kurczyły
A na końcu kwiatek wygląda jak maska diabełka - ot natura zawsze jest zaskakująca.
Jeśli ktoś wie, co to za roślina, proszę o informacje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz