Od wczoraj jesteśmy w miasteczku Orio, niedaleko San Sebastian i granicy francuskiej. Następny kemping miał być we Francji, ale na razie siedzimy i czekamy na koniec strajków we Francji. Z miejsca gdzie jesteśmy nie da się przejechać na jednym baku do Niemiec, więc musimy poczekać, albo pojechać na południe i tam spróbować przeskoczyć do Włoch. Taka mała komplikacja - dobrze, że nigdzie nam się nie spieszy i żadne terminy nie gonią, więc nie martwimy się, bo możliwości ominięcia Francji jest jeszcze kilka. Najbardziej mi się podoba prom z Bilbao do Anglii i potem może do Bergen...... Ot, pomarzyć sobie można!
Patrząc na mapę fizyczną Hiszpanii, widać wielką wyżynę pomiędzy górami Kastylijskimi (to te poniżej Salamanki) i Kantabryjskimi (to te powyżej Leon) i faktycznie tereny te są położone na wysokości 700 - 900 m.n.p.m. Pośrodku płynie rzeka Duero, a większość tej równiny jest pokryta polami uprawnymi i pastwiskami. Wyglądało to podobnie jak w Wielkopolsce - płasko i rolniczo i w ogóle nie mieliśmy poczucia wysokości.
Teraz jesteśmy na wysokości morza, a dookoła mamy górki. Kemping jest bardzo ładny, trawiasty i do morza jest blisko. Plaża, okolona skałami, jest duża i piaszczysta - widok z okolicznej górki
Kemping jest za tymi domami po lewej
Wczoraj latały nam nad głowa paralotnie,
a dziś znalazło się dwóch odważnych surferów i chyba początkujących, bo coś kiepsko im szło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz