Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu i w zasadzie jedynym usprawiedliwieniem jest to, że chyba nas trochę przymroziło. Nie, nie dosłownie, ale jak na warunki hiszpańskie to przez ostatni miesiąc mieliśmy paskudną pogodę. Całe szczęście, że słońce świeciło, to nie zapadliśmy w sen zimowy, ale przez większość lutego było bardzo wietrznie i naprawdę wiał zimny wiatr. Pewnie to efekt zmian klimatycznych i chyba trudno będzie przewidywać pogodę w Hiszpanii w latach następnych. Jak się trochę poczyta o kryzysie klimatycznym, to na pewno obiecują nam jakieś gwałtowne zjawiska typu silne wiatry, burze w styczniu i nawet opady śniegu na poziomie morza. Ale póki co to i tak jest tutaj cieplej niż w Polsce no i zdecydowanie więcej słońca mamy.
No dobrze, koniec narzekań. W ostatnim miesiącu zrobiliśmy sobie dwie dalsze wycieczki. Pierwsza do La Mangi i na półwysep Cabo de Palos.
Przejechaliśmy całą mierzeję wolniutko samochodem i podziwialiśmy kompleksowość zabudowy. Mierzeja jest dość gęsto zabudowana i to nie tylko małymi domkami. Większość to duże budynki, przeważnie hotele lub apartamenty na wynajem. Teraz to jest tam cisza i spokój, ale w lecie to pewnie jeden wielki wakacyjny koszmar. Dobrze, że na naszym Helu był zakaz komercyjnego budowania i mamy tam nadmorski park krajobrazowy - dla porównania dwa zdjęcia (oba z sieci)Widać różnicę, prawda?
Ładne widoki były ze wzgórza gdzie stoi latarnia:
Na ostatnim zdjęciu widać po co jest ta latarnia - ostrzega statki przed bardzo kamienistym wybrzeżem i zanim ją postawili było tu dużo katastrof morskich. Dziś jest w tej okolicy dużo wraków do spenetrowania i jest to popularne miejsce do nurkowania, bo ma i rafę koralową i podwodne jaskinie.