Zdjęcie niestety nie moje - nie było ptaków dostatecznie dużych dla mnie - ale dopiero z góry widać naturę tej dziesięcioramiennej gwiazdy renesansu. Palmanova zastała zbudowana przez Wenecjan jako fort obronny przed najazdami tureckimi. Z założenia były to jedne wielkie koszary, więc zabytków nie ma tam prawie wcale. W samym środku jest ogromny plac używany głównie do parad wojskowych - dziś Zenek jedynie po nim paradował.
W głębi widać barokowy w wystroju kościól - ale nasza leszczyńska fara jest ładniejsza.
Z/do miasteczka można wjechać przez trzy monumentalne bramy. Obecnie bram broni sygnalizacja drogowa, bo są na tyle wąskie, że dwa samochody się nie zmieszczą.
Umocnienia dziś też wyglądają poważnie, szkoda tylko, że nie można zwiedzać podziemi.
Po zwiedzaniu Palmanovej ruszyliśmy w kierunku Wenecji, ale nie będziemy jej zwiedzać. Byliśmy tam ostatnio 3 lata temu i pewnie za jakieś trzy lata pojedziemy znowu.
A Wenecja wygląda tak:
Jutro przejazd do Ravenny i następna relacja będzie o tym mieście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz