wtorek, 6 października 2015

Wczoraj zrobiło się znów słonecznie, więc ruszyliśmy na zwiedzanie Corniglii - jedno z miasteczek, którego wcześniej nie odwiedzaliśmy. Tak wygląda stacja kolejowa w połowie schodów prowadzących do góry
Schodów było 378 dokładnie - liczyłam przy zejściu. Dla tych leniwych był podstawiony autobus przy stacji, ale my byliśmy dzielni (dziś nas tylko bolą nogi, ale cóz tam!). Warto się było wdrapać na górę, bo miasteczko urokliwe i widoki bardzo ładne.
Posiada aż dwa kościoły, ponizej zdjęcie kościoła św. piotra i boisko sportowe za drugim z kościołów. Ciekawa jestem, czy jakiś włoski talent sportowy urodził się w Corniglii.
Odkryliśmy też drogę do "mariny", ale perspektywa ponownej wspinaczki skutecznie zniechęciła nas do zejścia na sam dół, a widok z połowy schodów też był ładny.
Turystów jak na tę porę roku było dość sporo, to i restauracje i sklepiki z pamiątkami jeszcze działały.
Zeszliśmy miasteczko wzdłuż i wszerz, poodwiedzaliśmy wszystkie punkty widokowe,
a wracając udało mi się zrobić ładne zdjęcie następnego miasteczka Manarola, do którego mieliśmy dziś pojechać, ale znów pada i siedzimy na kampingu czekając na lepszą pogodę.
Dziś miasteczko żyje głównie z turystów, ale dawniej, gdy nie było kolei i porządnych dróg, mieszkańcy utrzymywali się z tego, co im urosło na okolicznych stokach i co złowili w morzu. Do dziś widać kamienne murki oporowe tarasowo zbudowane wokół miejscowości. Dziś tylko gdzie niegdzie widać winogrona czy pomidory, a w większości są zaniedbane.
albo przeznaczone na ogródek wypoczynkowy.

2 komentarze:

  1. Nam się wydawało, że tych schodów było co najmniej 500!
    Pewnie dlatego, że temperatura w cieniu była wtedy dobrze powyżej 30 stopni.
    A ścieżki pomiędzy miasteczkami w dalszym ciągu pozamykane?

    OdpowiedzUsuń
  2. Część ścieżek nadal zamknięta niestety, a po ostatnich intensywnych opadach deszczu trzeba uwaza gdzie się lezie!

    OdpowiedzUsuń