1. Temperatury i pogoda.
W grudniu noce były cieplejsze - ok. 10-12 stopni, w dzień 18-20 stopni na zewnątrz, ale w przedsionku przyczepy przy otwartych bocznych oknach to mieliśmy zawsze ponad 25, bliżej 30. Niestety jak słońce zachodziło to od razu robiło się chłodniej. Teraz w styczniu nocne temperatury są w okolicach 5-7 stopni, więc dogrzewamy się i w przyczepie jest ok 15-17 stopni. Słońce wstaje po ósmej rano i praktycznie ok 9.30 mamy nagrzany przedsionek, tak, że można już chodzić w krótkim rękawku. Jeśli nie ma wiatru, to około południa można iść na spacer w całkiem letnich ciuchach. W Bolnuevo jesteśmy już 53 dni i tylko dwa dni były bez słońca. Przeważnie słońce świeci od rana do wieczora i rzadko można znaleźć na niebie jakąś chmurkę. Deszcz padał tylko raz. Wiatry czasem wieją, ale są skutecznie ograniczane przez Sierra de Las Moreras na północy, więc za bardzo nam nie dokuczają. Dni robią się już coraz dłuższe i całkiem ciemno jest dopiero po dziewiętnastej.
W ciągu dnia, oprócz mnie, w krótkich spodenkach i t-shirtach biegają Skandynawowie i Niemcy przeważnie, a rodzimi Hiszpanie w styczniu chodzą w pikowanych kurtkach i wysokich butach. W weekendy i święta od razu widać kto jest Hiszpanem, a kto turystą właśnie po stroju. Niektórzy mają nawet kaptury obszyte futerkiem!!!! Ale z drugiej strony, to kiedy mają nosić te swoje kurtki, jak nie w zimę? Poniżej zdjęcia zrobione tego samego dnia dla ilustracji hiszpańskiej rodzinki i turystów.
Podsumowując - pogoda hiszpańska bez porównania zdecydowanie lepsza niż u nas w zimie. No chyba że ktoś lubi jeździć na nartach lub lepić bałwany.
2. Przyczepa a kamper.
Przez 12 lat byliśmy dumnymi posiadaczami kampera i byliśmy bardzo zadowoleni, choć nasz Hymer był malutki i ciasny. Nauczyło nas to pewnej dyscypliny: wszystko musi mieć swoje miejsce i zaraz po użyciu musi być odłożone na miejsce. Nigdy nie braliśmy zbyt dużo naczyń kuchennych, talerzy, kubków etc., więc zmywać chodziło się często, bo kubki na herbatę musiały być czyste. To nam zostało, choć w przyczepie jest zdecydowanie więcej miejsca na różne utensylia, to większość szafek i tak stoi pusta. Rzeczy do ubrania też nie braliśmy więcej, bo zawsze można zrobić pranie - są pralki automatyczne na każdym kempingu. Najbardziej zadowolona jestem z dużej lodówki w przyczepie, bo nie ma problemu gdzie włożyć kupione warzywa, jogurty czy inne wiktuały. I oczywiście komfort wieczornego siedzenia przy stole też jest nieporównanie wyższy teraz niż w kamperze - można sobie swobodnie położyć nogi na kanapę. Wielkość przedsionka też nam się zwiększyła z 7,5 m2 na 18m2. Mieści się wszystko i nawet po rozłożeniu krzeseł z podnóżkami jest jeszcze dużo wolnego miejsca.
Wielkim plusem zestawu przyczepa z autem jest właśnie auto, które można używać do robienia zakupów czy wycieczek po okolicach. Kamper po postawieniu przedsionka był nie do ruszenia, a tu mamy nieruchomość przymocowaną do podłoża i dodatkowo mobilność jaką zapewnia nam auto. Jedynym chyba minusem jest większe zużycie paliwa w czasie dojazdu, ale na to też są rozwiązania. Odkryliśmy bowiem w okolicy Bolnuevo kilka przechowalni przyczep kempingowych. Za ok 40 EU miesięcznie można zostawić przyczepę na miejscu i nie ciągnąć jej przez całą Europę - to w przypadku planowania dłuższych pobytów w Hiszpanii.
Za pobyt na kempingu płacimy 13,88 za dobę i w tym mamy 7kWh prądu - jeśli zużyjemy więcej to trzeba dopłacić po 0,4 eu/1 kWh. Ciepła woda jest dostępna cały dzień, również w zmywalni do naczyń.
3. Zaopatrzenie.
Jeśli chodzi o ceny produktów spożywczych to są trochę wyższe niż u nas, ale nie ma aż tak wielkiej różnicy. Przykładowo:
- chlebek 750 g (nam wystarcza na 4 dni) - 1,1 eu
- 12 jaj -1,45 eu
- masło 1,5 eu/250 g
- 4 jogurty (po 125g) - 0,7 eu
- pomidory - 1,45 eu/kg
- 6 kg pomarańczy - 4 eu
Droższe jest mięso i ryby: polędwiczka z indyka 5,8 eu/kg a antrykot wołowy 16 eu/kg, kurczak ok 3-4 eu zależy jaka część, łosoś ok 15 eu/kg, a dorady po 12 eu/kg.
Drogie są również ziemniaki od 0,8 do 1,7 eu za kilogram - zależy od rodzaju. Dla nas największym przebojem jest fasola zielona (judia plana) - kosztuje 2,3 eu/kg ale jest pyszna i często ją sobie kupujemy, bo obydwoje uwielbiamy fasolę.
Wina można kupić w cenach od 1 eu w górę i choć czasem kupimy sobie takie droższe za ok. 6-7 euro, to czasem jesteśmy rozczarowani, bo wcale nie jest dużo lepsze niż to za 2 euro.
To by było na tyle tym razem. I choć czujemy się trochę osamotnieni w naszej polskości tutaj to pocieszył nas znaleziony napis na murze w Puerto de Mazarron: NASI TU BYLI!!!!
Z drugiej strony cieszymy się, że byli w innej czasoprzestrzeni niż my. Dosyć mamy dzbanów, Januszków i Grażynek oglądanych w TV.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz