Padał z tego małego pudełeczka umieszczonego nad wielkim czarnym głośnikiem- ale po kolei.
W sobotę do portu rybackiego przypłynęli Trzej Królowie. Usadowili się na wielkich saniach i ruszyli do miasta. Przed saniami dwie konkurencyjne miejscowe szkoły tańca dały pokaz radosnych pląsów w rytm wesołej muzyki. Pierwsi tancerze byli biało-czerwoni - dwa Mikołaje na reniferach i Śnieżynki i to właśnie przed nimi od czasu do czasu padał śnieg.
Następna grupa była w strojach bardziej eskimoskich i też ładnie tańczyła.
a na końcu pląsały też maluszki - takie hiszpańskie Iskierki.
Ten roztańczony pochód zamykała platforma z saniami (notabene ciągnięta przez samochód)na której siedziało Trzech Króli z pomocnikami i ich głównym zadaniem było pozdrawianie witających ich gapiów i rzucanie w nich cukierkami. W okolicy platformy zawsze było dużo dzieci, które zbierały te cukierki i niektóre z nich miały już porządne woreczki ze słodyczami, a pudła, które widać na saniach to pudła z cukierkami. My też sobie zebraliśmy po kilka landrynek, a nadwyżki oddaliśmy dzieciakom.
Jak sobie poczytałam w necie to królowie przybywają do miast i miasteczek w różny sposób - u nas przypłynęli łódką, do niektórych przylatują nawet helikopterem. Najbardziej z ich przybycia cieszą się dzieci, bo dnia następnego otrzymują świąteczne prezenty - dopiero teraz, a nie jak nasze, w wigilię. No i uczestnicząc w korowodzie też mogą najeść się słodkiego.
Najciekawsze w tym wczorajszym święcie jest totalne pomieszanie i tradycji i geografii. Trzej Królowie to władcy wschodu, raczej ciepłych klimatów - to dlaczego jadą saniami, Śnieżynki, Eskimosi i padający śnieg to też atrybut zimnej północy, a nie ciepłego hiszpańskiego południa. Prędzej spodziewałabym się korowodu z palmami i wielbłądami, a nie czegoś na kształt przyjazdu Gwiazdora ze świtą. No ale cóż, świat nam się skurczył i skomercjalizował, więc nie ma co narzekać, tylko trzeba się cieszyć, tak jak to robią Hiszpanie przy każdej okazji.
Niech żyje bal (fiesta)!!!!!!!
A tak w ogóle to bardzo nam się podoba hiszpańskie podejście do różnych świąt - dużo głośnej i radosnej muzyki, dobrego jedzenia i zabawy. Nawet święta kościelne są radosne, bez zadęcia i posypywania głowy popiołem. Może kiedyś dorośniemy do tych standardów - idzie ocieplenie klimatu to i może przyjdzie z ciepłem trochę więcej uciechy i wesela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz