poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dziś spotkaliśmy naszego pierwszego łosia!
Ogromnego!
Stał sobie w środku mijanego miasteczka i czekał na zrobienie zdjęcia.
No i proszę! - niestety nie można powiedzieć: Łoś jak żywy!
Jesteśmy już 140 kilometrów od kręgu polarnego, na kampingu w Sorsele. Po przejechaniu ponad 2 tysięcy kilometrów czas na odpoczynek, więc chyba zostaniemy tu przynajmniej na dwa noclegi. Nigdzie nam się przeciez nie śpieszy.
Dziś wróciła ładna pogoda - nie pada i słońce świeci cały czas.
Spytałam się miejscowych co sprzedają w miejscach oznaczonych "LOPPIS". Praktycznie każda najmniejsza wioseczka (4 chałupy na krzyż) ma miejsce oznaczone tabliczką
We Włoszech sprzedają oliwę, wino lub miód, u nas truskawki lub grzyby, a w Szwecji handlują starymi rzeczami - nie tylko antykami, a także niepotrzebnymi fotelami i dywanami. Jednym słowem pchli targ w każdej mieścinie. Pan z kampingu powiedział, że niektóre z tych miejsc są naprawdę duże - jak supermarkety! I kto by pomyślał - taka bogata Szwecja, a second-hand'y mają takie wzięcie. Choć może dlatego taka bogata, że oszczędna!
Dziś słońce u nas zajdzie dziewięć minut po północy, a świt będzie o wpół do drugiej - dobrze, że kamper ma zaciemnienie, bo chyba w ogóle nie poszlibyśmy spać.


Hurra, dziś nie pada. Jedziemy dalej na północ.
Poniżej widoczek na jezioro przy kampingu Lits. Niebo jeszcze w chmurach, ale coraz więcej słońca mamy.

niedziela, 29 czerwca 2014

Dziś deszczu ciąg dalszy, ale jest nadzieja na poprawę pogody, bo po zajechaniu na kamping na chwilkę zaświeciło słoneczko.
Przejechaliśmy już 1800 km i jesteśmy za Ostersund'em (Szwecja, droga 45).
Szwecja w srodkowej części robi się coraz bardziej dzika i mozna jechać i z 50 km bez żadnej wioski czy miasteczka. Za to przy drodze jest pełno kwitnących łubinów.
Mijamy co chwilkę jakieś jeziorko lub całkiem duże jeziora, a z naprzeciwka cały czas mijają nas Szwedzi z kajakami załadowanymi na bagażniki samochodowe. Chyba kajakarstwo to ich ulubiony sport. Bajecznie też wyglądają pola golfowe, zagubione gdzieś na całkowitych pustkowiach - i o dziwo pomimo deszczu, golfiarze chodzą i wytrwale wbijają piłeczki do dołków.
A to widoczek z drogi, na jedno z mijanych jezior (te rozmazane miejsca to deszcz, niestety)
Pogoda na najbliższe dni jest lepsza, więc następne zdjęcia może będą ładniejsze.

sobota, 28 czerwca 2014

Witam wszystkich gorąco.
Dwa dni temu rozpoczęliśmy naszą wielką norweską wyprawę. Cel jest ambitny - dojechać na Nordcap, odwiedzić Lofoty i co ciekawsze miejsca na trasie z dalekiej pólnocy do południowego końca Norwegii i Szwecji.
Podróż zaczęliśmy w czwartek: przeskok do Rostoku i potem promem do Gedser. Pierwszy nocleg był na stell-placu pod malowniczym mostem.
Nocleg raczej nieudany, bo gdzieś w środku nocy paskudny TIR z agregatem chłodniczym hałasował nam pod nosem.
Następnego dnia przeskok za Geteborg - pojechaliśmy przez Malme - najpierw tunelem, potem mostem
Pogoda była bardzo ładna - słoneczko i dość ciepło. Zatrzymaliśmy się na ładnym parkingu, tuż nad morzem w Ljundskile. Zdjęcie z wieczornego spaceru - a jasno jest do 23 i można czytać gazetę bez zapalania światła.
W nocy zaczął padać deszcz i tak niestety pada do tej chwili.
Ale ruszyliśmy w dalszą podróż. Zdecydowaliśmy się jechać przez Szwecję - poruszamy się drogą 45, która prowadzi aż na sam Przylądek Północny. Dziś nocleg na kampingu - mam więc dostęp do internetu i mogę napisać kilka słów. Kiedy będzie następna relacja trudno mi powiedzieć.
Dziś jadąc sobie spokojnie na północ spotkaliśmy kolumnę starych Volvo - chyba sobie Szwedzi  urządzili jakiś zjazd. W ogóle widać tu na drogach dużo starych amerykańskich krążowników szos - pewnie to jakaś moda na stare auto. 
Na koniec zdjęcie deszczowego smutnego Volvo - najlepsze jakie udało mi się zrobic zza chodzących szybko wycieraczek.