Przemiescilismy się juz blizej domu (hahaha - jeszcze mamy 1200 km do przejechania) i znów zainstalowaliśmy się na kampingu w Peschiera del Garda. Pogoda już zaczyna być jesienna, liście lecą z drzew i rano jest rosa na trawie, ale dni są prawie letnie. Można się jeszcze poopalać jak ktoś chętny, a my jeździmy sobie na rowerach. Dziś zrobiliśmy wycieczkę brzegiem jeziora do Lazise. Starówka jest otoczona murami obronnymi i góruje nad nią Castello Scaligero.
W środku wąskie uliczki, restauracje, bary i slkepy przewaznie z ciuchami, torebkami i butami.
A promenada jest nowa i jej wzór dość dobrze daje złudzenie pofalowania.
Po jeziorze już mało co pływa, czasem można zobaczyć żaglówkę, a czasem pływającą stodołę....
Jutro pakujemy się, robimy ostatnie zakupy, a we wtorek wyjazd do domu. Brrr, a w Lesznie zimno, dobrze, że zabraliśmy ciepłe swetry.
niedziela, 11 października 2015
czwartek, 8 października 2015
Pochodziliśmy jeszcze po Riomaggiore i Vernazzy, ale tak bez napinki, bo ostatnim razem obydwa miasteczka zwiedziliśmy dokładnie (w blogu 2013, 10 i 11 październik) . Widoki się nie zmieniły - nadal są fantastyczne.
Vernazza
a tu oczyma malarza:
I Riomaggiore
oraz widok na ciągle zamkniętą ścieżkę miłości do sąsiedniej Manaroli.
Pogoda jak widać poprawiła się, rano mamy ok 15 stopni, w dzień ponad 25, a w słońcu jest cały czas gorąco. Ale prognozy mówią, że jeszcze będzie tydzień ze słońcem, a potem to już deszcze, więc chyba wrócimy trochę wcześniej.
Vernazza
a tu oczyma malarza:
I Riomaggiore
oraz widok na ciągle zamkniętą ścieżkę miłości do sąsiedniej Manaroli.
Pogoda jak widać poprawiła się, rano mamy ok 15 stopni, w dzień ponad 25, a w słońcu jest cały czas gorąco. Ale prognozy mówią, że jeszcze będzie tydzień ze słońcem, a potem to już deszcze, więc chyba wrócimy trochę wcześniej.
wtorek, 6 października 2015
Wczoraj zrobiło się znów słonecznie, więc ruszyliśmy na zwiedzanie Corniglii - jedno z miasteczek, którego wcześniej nie odwiedzaliśmy. Tak wygląda stacja kolejowa w połowie schodów prowadzących do góry
Schodów było 378 dokładnie - liczyłam przy zejściu. Dla tych leniwych był podstawiony autobus przy stacji, ale my byliśmy dzielni (dziś nas tylko bolą nogi, ale cóz tam!). Warto się było wdrapać na górę, bo miasteczko urokliwe i widoki bardzo ładne.
Posiada aż dwa kościoły, ponizej zdjęcie kościoła św. piotra i boisko sportowe za drugim z kościołów. Ciekawa jestem, czy jakiś włoski talent sportowy urodził się w Corniglii.
Odkryliśmy też drogę do "mariny", ale perspektywa ponownej wspinaczki skutecznie zniechęciła nas do zejścia na sam dół, a widok z połowy schodów też był ładny.
Turystów jak na tę porę roku było dość sporo, to i restauracje i sklepiki z pamiątkami jeszcze działały.
Zeszliśmy miasteczko wzdłuż i wszerz, poodwiedzaliśmy wszystkie punkty widokowe,
a wracając udało mi się zrobić ładne zdjęcie następnego miasteczka Manarola, do którego mieliśmy dziś pojechać, ale znów pada i siedzimy na kampingu czekając na lepszą pogodę.
Dziś miasteczko żyje głównie z turystów, ale dawniej, gdy nie było kolei i porządnych dróg, mieszkańcy utrzymywali się z tego, co im urosło na okolicznych stokach i co złowili w morzu. Do dziś widać kamienne murki oporowe tarasowo zbudowane wokół miejscowości. Dziś tylko gdzie niegdzie widać winogrona czy pomidory, a w większości są zaniedbane.
albo przeznaczone na ogródek wypoczynkowy.
Schodów było 378 dokładnie - liczyłam przy zejściu. Dla tych leniwych był podstawiony autobus przy stacji, ale my byliśmy dzielni (dziś nas tylko bolą nogi, ale cóz tam!). Warto się było wdrapać na górę, bo miasteczko urokliwe i widoki bardzo ładne.
Posiada aż dwa kościoły, ponizej zdjęcie kościoła św. piotra i boisko sportowe za drugim z kościołów. Ciekawa jestem, czy jakiś włoski talent sportowy urodził się w Corniglii.
Odkryliśmy też drogę do "mariny", ale perspektywa ponownej wspinaczki skutecznie zniechęciła nas do zejścia na sam dół, a widok z połowy schodów też był ładny.
Turystów jak na tę porę roku było dość sporo, to i restauracje i sklepiki z pamiątkami jeszcze działały.
Zeszliśmy miasteczko wzdłuż i wszerz, poodwiedzaliśmy wszystkie punkty widokowe,
a wracając udało mi się zrobić ładne zdjęcie następnego miasteczka Manarola, do którego mieliśmy dziś pojechać, ale znów pada i siedzimy na kampingu czekając na lepszą pogodę.
Dziś miasteczko żyje głównie z turystów, ale dawniej, gdy nie było kolei i porządnych dróg, mieszkańcy utrzymywali się z tego, co im urosło na okolicznych stokach i co złowili w morzu. Do dziś widać kamienne murki oporowe tarasowo zbudowane wokół miejscowości. Dziś tylko gdzie niegdzie widać winogrona czy pomidory, a w większości są zaniedbane.
albo przeznaczone na ogródek wypoczynkowy.
niedziela, 4 października 2015
Kościołów w Genui jest bardzo dużo i pewnie każdy ma coś w sobie. My utartym turystycznym szlakiem trafiliśmy do Katedry San Lorenzo - widok z zewnątrz i ze środka
oraz jak zwykle zachwycające szczegóły kamieniarskiego kunsztu:
Zaglądnęliśmy też do malutkiego kościółka San Pietro in Bianchi, wciśniętego pomiędzy kamienice i z zewnątrz wyglądającego bardzo niepozornie
za to w środku przepiękny, cały w białym marmurze.
Odwiedziliśmy także Bazylikę Santa Maria delle Vigne - Sanktuarium Maryjne miasta Genui (ustanowione przez naszego Papieża), a tam przemiły starszy pan oprowadził nas po całej bazylice opowiadając bardzo ciekawie o jej historii.
Kościół nie ma głównego ołtarza, a zamiast niego jest nagrobek, a msze są odprawiane w nawie bocznej. Po prawej stronie wejścia stoi figurka Matki Bożej z dzieciątkiem i do niej modlą się młode matki o mleko. Naokoło figury są powieszone dziecięce śliniaczki, pewnie dziękczynne, jako wota. Cała bazylika jest przepięknie ozdobiona marmurami z całej Europy, a poszczególne ołtarze w nawach bocznych były fundowane przez grupy ludzi: ludność grecką, mieszkającą w Genui, listonoszy, bogate rodziny genueńskie, ale każdy wyróżnia się wspaniałymi marmurowymi zdobieniami. By nie zadzierać głowy do góry, postawione jest lustro, w którym można oglądać malowidła sufitowe, a na zewnątrz z wązkiego zaułka można podziwiać dzwonnicę.
Te mury po prawej stronie dzwonnicy są XI-wieczne - orginalne, najstarsze w tym kościele. Hmmm, a myśmy w tym czasie kopali ziemianki i stawiali ogrodzenia z pali drewnianych.
Zapędziliśmy się także na zwiedzanie kościoła San Salvadore in Sarzano, ale okazało się, że po powojennych zniszczeniach przerobiono go na aulę wykładową Uniwersytetu. Zdjęcie pokazuje dość nietypowe okna jak na włoski standard kościelny.
Pochodziliśmy sobie także po głównej "pałacowej" ulicy Genui, choć dziś można by ją nazwać Bankową. W jednym z dawnych pałacy ma siedzibą Deutche Bank, w drugim Cerdit Agricole - czyli obcy kapitał też wykupuje (a może tylko wydzierżawia) skarby narodowe Włochów. No cóz, takie czasy!
No to kilka fotek imponujących wejść i dziedzińców.
Urząd miasta też się mieści w jednym z pałaców, a mi się bardzo podobał napis na tablicy informacyjnej
Urząd dialogu z mieszkańcami!!! Świetne, ciekawa jestem czy w naszych urzędach jest coś podobnego.
Uf, relacja z Genui powoli dała się napisać, a my od trzech dni jesteśmy w Sestri Levante i czekamy na ładną pogodę. Przez 3 dni padało, więc odpoczywaliśmy, ale jutro ruszamy na zwiedzanie Cinque Terre.
piątek, 2 października 2015
Genua jest mocno związana z morzem, no i oczywiście ze średniowiecznym odkrywaniem świata. Udało nam się dotrzeć do domu, w którym urodził się Kolumb
i wielkie morskie wycieczkowce
oraz małe kutry rybackie, które codziennie łowią świeże rybki pewnie do okolicznych restauracji.
Można się też wybrać na wycieczkę repliką starej łajby, jak ktoś lubi, a nie ma własnej wypasionej (marina też wyglądała imponująco, ale tym razem zdjęcia nie będzie).
A to zdjęcie przepięknej fontanny na placu de Ferrari - kolor wody w fontannie nie ustępuje kolorowi słonecznego włoskiego nieba.
Zwiedziliśmy też kilka kościołów. ale o tym jutro.
obok jest krużganek św. Andrzeja - jedyna pozostałość XII wiecznego klasztoru benedyktynek.
Drugim słynnym Genueńczykiem jest Andrea Doria. Mieszkaliśmy na kampingu Villa Doria, a nazwisko to pojawia się w wielu nazwach restauracji, hoteli, itp.
A powyższe zabytki znajdują się w okolicy Porta Soprano, czyli XI wiecznej bramy wjazdowej do miasta. W tej okolicy nie widać więcej średniowiecznych zabytków - wszystko zostało zburzone pod nowe domy w siedemnastym i osiemnastym wieku.
Na nabrzrżu stoi statek zbudowany dla potrzeb filmu Polańskiego "Piraci"- tu w całej okazałości
a tu przodek i zadek z bliska.
Ale można też spotkać i łódź podwodnąi wielkie morskie wycieczkowce
oraz małe kutry rybackie, które codziennie łowią świeże rybki pewnie do okolicznych restauracji.
Można się też wybrać na wycieczkę repliką starej łajby, jak ktoś lubi, a nie ma własnej wypasionej (marina też wyglądała imponująco, ale tym razem zdjęcia nie będzie).
A to zdjęcie przepięknej fontanny na placu de Ferrari - kolor wody w fontannie nie ustępuje kolorowi słonecznego włoskiego nieba.
Zwiedziliśmy też kilka kościołów. ale o tym jutro.
Subskrybuj:
Posty (Atom)