Na początku tygodnia mieliśmy awarię kanalizacyjną i dzięki zaprzyjaźnionej poznaniance Eli pojechaliśmy samochodem do specjalistycznego sklepu po części zamienne. Sklep ponad 30 kilometrów autostradą od nas, więc rowerem by się nie dało. Doceniłam po raz kolejny potęgę Internetu, bo najpierw sprawdziłam, co mają na stanie i nie musieliśmy jechać w ciemno.
W ostatnim tygodniu pogoda nam się trochę popsuła i jest zdecydowanie chłodniej. Dlatego gotowanie jest o wiele przyjemniejsze, bo w upale to raczej się nie chce stać przy garach. Wszystkim fanom owoców morza obiecałam ośmiornicę i: ta da - oto jest!
Kupiłam zamrożoną, bo ponoć bardziej krucha i gotowałam ok godziny. Potem zamarynowałam w oleju z cytryną, solą, czosnkiem i pietruszką, a następnie usmażyłam na masełku i dodałam do pieczonych ziemniaczków.
Wystarczyło posypać pietruchą i czerwoną papryką i danie gotowe. Smakowało!!!!
Do tego była sałatka oraz białe wino, a Zenek tradycyjnie dostał makaron karbonara, bo cały czas odmawia jedzenia morskich stworów.
Powoli zaczynamy się przygotowywać do wigilii. W Lidlu wypatrzyłam gotowe pierożki z grzybami, przywiozłam koncentrat barszczu w butelce, kapustę kwaszoną można kupić w ruskim sklepie, może będą też śledzie, to się zrobi sałatkę, a z rybami to w ogóle nie ma problemu - do wyboru, do koloru. W polskim sklepie można zamówić makowiec i sernik, to też będą nasze smaki, bo hiszpańskie serniki smakują zupełnie inaczej, a o makowcu nie słyszeli. Hiszpanie generalnie Wigilii nie mają, tylko wielką ucztę w pierwszy dzień świąt. A my sobie zrobimy i Wigilię i ucztę w pierwszy dzień świąt i w drugi dzień też!