W piątek przyjechała Ilona z Antkiem i na dzień dobry dostali ma obiad paellę marisco. Ja chyba zjadłam z największym apetytem, bo to pierwsze owoce morza od naszego tu przyjazdu.
Zenek niestety nie może jeść żadnych kalmarów, ośmiornic i muszelek, a dla siebie samej to mi się gotować nie chciało. Antki przez 2 miesiące włóczyły się po Hiszpanii i Portugalii, więc tych morskich pyszności to się najedli, ale moja paella też im smakowała.
Pogoda się wreszcie poprawiła!!!! Dziś cały dzień świeciło słońce i następny tydzień też ma być słoneczny i mam nadzieję, że takich obrazków - jak z czwartkowej wycieczki rowerowej - nie będziemy w najbliższym czasie oglądać.
We wtorek planujemy wycieczkę rowerową do Lo Pagan - ciekawe czy będą flamingi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz