Rezerwacja polegała na: położeniu poduszki na krzesełko, nakryciu stołu obrusem i zastawą lub przylepieniem karteczki z imieniem. My na zwiady poszliśmy na godzinkę przed imprezą i okazało się, że jeden ze stolików jest jeszcze wolny. Przygotowania do pieczenia sardynek wyglądały tak:
na zapleczu baru rozpalono wielkie ognisko do wytworzenia żaru, a rybki były pieczone na wielkich siatkach właśnie tak
Gdy przyszliśmy na imprezę kilka minut przed, zajęliśmy wolne miejsca, rozłożyliśmy talerze, widelce i kieliszki do sangrii to grupka krewkich kempingowiczów próbowała nas wykolegować z naszego stolika, bo źle sobie zarezerwowali miejsce. Zenek wykazał się dużą asertywnością i po polsku wytłumaczył im co o tym myśli. Zrozumieli (hihihi)! Zabraliśmy się więc za konsumpcję - Zenek w sumie zjadł ze dwie, ja może z pięć, popiliśmy sangrią
i oboje stwierdziliśmy, że najlepsza z tego była bagietka z sosem czosnkowym. Zenek utwierdził się w przekonaniu, że sardynki w wersji pieczonej w ogóle mu nie smakują i zapowiedział, że trzeciego podejścia pod sardynki nie zamierza robić. Po powrocie do domu zrobiliśmy sobie makaron zostawiając ucztujące towarzystwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz