niedziela, 31 marca 2019
piątek, 29 marca 2019
Dziś kemping nr 2 we Francji nad Rodanem, po którym cały czas coś pływa.
Na terenach przez które przejeżdżaliśmy panuje już totalna wiosna - kwitną drzewa owocowe na potęgę, a stokrotki i żółte mlecze są wszędzie. Na kempingu mamy nawet kwitnące irysy i wszystkie drzewa liściaste (oprócz platanów) to mają już liście.
Jutro będziemy już za następną granicą w Niemczech.
czwartek, 28 marca 2019
wtorek, 26 marca 2019
Do widzenia Bolnuevo
My nie potrzebowaliśmy dwóch tygodni na spakowanie - rozkładanie przedsionka i pakowanie utensyliów kuchennych zabrało nam 1 dzień, poniedziałek. Dziś jeszcze ostatnie zakupy i dobry obiad w chińskiej knajpie, a jutro od rana zaczynamy powrót do domu. Obiadek był smaczny, a na zakończenie dostaliśmy autentyczne chińskie "wino" - nawet było smaczne. Na etykiecie pisało: napitek fermentowany z jęczmienia, sorgo, grochu, cynamonu, cukru i wody. Jak widać fermentować można wszystko, niekoniecznie winogrona.
sobota, 23 marca 2019
Zamek jak zwykle jest zbudowany na sterczącej nad zatoką skale, więc trzeba było się do niego dostać. Z miasta prowadziły takie oto schody,
a potem jeszcze droga trawersem po zboczu i viola - takie oto widoki na prawo i lewo.
El Castillo de San Juan był częścią obrony wybrzeża przed piratami berberyjskimi, chętnie nawiedzających miasteczka w hiszpańskich królestwach. W pomieszczeniach zamkowych były różne wystawy, a jedna dotyczyła systemu obrony przybrzeżnej. Wyglądało to dość imponująco - na ponad 100 kilometrowym odcinku jest zbudowanych kilka zamków obronnych i dużo wież ostrzegających przed najeźdźcą
A my spotkaliśmy grupę współczesnych "piratów" - dość przyjaźnie nastawionych do turystów. Jak pierwszy powiedział hola, to potem musieliśmy też odpowiadać każdemu.
Zenkowi udało się zdobyć armatę
"poczytaliśmy" o rozkładzie dnia mieszkańców twierdzy - szkoda tylko, że wszystkie informacje były po hiszpańsku. Pozostałe wystawy też były opisane w języku hiszpańskim i chyba wreszcie zmobilizuję się do nauki tego języka.
Ale śliczne widoki na wschód (levante) i zachód (poniente) nie wymagają tłumaczenia, więc oto one:
Dziś mieliśmy pierwszy w pełni deszczowy dzień i to kompletnie bez słońca - chyba tylko po to, byśmy nie żałowali powrotu do domu. Mam nadzieję, że jutro i pojutrze nie będzie padać, bo przecież musimy się pakować.
a potem jeszcze droga trawersem po zboczu i viola - takie oto widoki na prawo i lewo.
El Castillo de San Juan był częścią obrony wybrzeża przed piratami berberyjskimi, chętnie nawiedzających miasteczka w hiszpańskich królestwach. W pomieszczeniach zamkowych były różne wystawy, a jedna dotyczyła systemu obrony przybrzeżnej. Wyglądało to dość imponująco - na ponad 100 kilometrowym odcinku jest zbudowanych kilka zamków obronnych i dużo wież ostrzegających przed najeźdźcą
A my spotkaliśmy grupę współczesnych "piratów" - dość przyjaźnie nastawionych do turystów. Jak pierwszy powiedział hola, to potem musieliśmy też odpowiadać każdemu.
Zenkowi udało się zdobyć armatę
"poczytaliśmy" o rozkładzie dnia mieszkańców twierdzy - szkoda tylko, że wszystkie informacje były po hiszpańsku. Pozostałe wystawy też były opisane w języku hiszpańskim i chyba wreszcie zmobilizuję się do nauki tego języka.
Ale śliczne widoki na wschód (levante) i zachód (poniente) nie wymagają tłumaczenia, więc oto one:
Dziś mieliśmy pierwszy w pełni deszczowy dzień i to kompletnie bez słońca - chyba tylko po to, byśmy nie żałowali powrotu do domu. Mam nadzieję, że jutro i pojutrze nie będzie padać, bo przecież musimy się pakować.
piątek, 22 marca 2019
Wielkimi krokami zbliża się dzień wyjazdu do domu i z jednej strony trochę nam szkoda codziennej ładnej pogody (gwarantowanej!), a z drugiej strony cieszymy się szczególnie na spotkania z wnusiami.
A w międzyczasie jeździmy sobie czasem na wycieczki i teraz będzie o wyjeździe do Aguilas. Byliśmy tam gdzieś tydzień temu, ale ostatnio lenię się niesamowicie i nawet pisać mi się nie chce.
Aguilas to małe miasteczko niedaleko od nas i pojechaliśmy tam bardzo malowniczą drogą przez górki. Widoki były niesamowite, choć trochę krajobraz psują te nieszczęsne folie z warzywami.
A w międzyczasie jeździmy sobie czasem na wycieczki i teraz będzie o wyjeździe do Aguilas. Byliśmy tam gdzieś tydzień temu, ale ostatnio lenię się niesamowicie i nawet pisać mi się nie chce.
Aguilas to małe miasteczko niedaleko od nas i pojechaliśmy tam bardzo malowniczą drogą przez górki. Widoki były niesamowite, choć trochę krajobraz psują te nieszczęsne folie z warzywami.
Celem wyprawy był Zamek San Juan - tu widok z mariny
ale pochodziliśmy też po miasteczku. Głównym miejscem w Aguilas jest plac z Ratuszem i fontanną, plac o wdzięcznej nazwie Espania (ooooo!)
ale nam najbardziej podobał się olbrzymi fikus - wg internetów ma ok 150 lat, a Zenek jest na zdjęciu do porównania gabarytów.
Trafiliśmy także na targ rybny
i do kasyna, ale to okazało się zamknięte, więc niestety nie pomnożyliśmy majątku....
Pomnik Ikara stojący w marinie jest współczesny i upamiętnia zabawy karnawałowe - i tu mam mały problem, bo co ma Ikar do karnawału, ale cóż, trudno dyskutować ze skojarzeniami artystów. Tak czy siak, pomnik ładnie się prezentuje i jest pewnie dobrym punktem orientacyjnym w mieście.
Jutro postaram się napisać o zwiedzaniu zamku.
czwartek, 14 marca 2019
Na kempingu duży ruch - większość zimujących zbiera się do domów. Zwijanie obozowiska to cały rytuał - przeważnie rozłożony na dwa tygodnie. Pochodzi taki turysta dookoła swojej parceli, a to umyje jedną ścianę przedsionka, a to zlikwiduje kawałek podłogi, a po kilku chwilach zmęczony siada, bo akurat jacyś goście przyszli nie w porę i trzeba się napić, w końcu upały coraz większe. Po południu przeważnie jest kolejna imprezka pożegnalna, a następnego dnia znów coś się tam wymyje, i poskłada na kupkę. Większość tutejszych przyczep jest odwożona do przechowalni, a ci którzy są kamperami to mają wynajęte piwniczki i tam oddają na przechowanie lodówki, pralki, szafy i szafeczki. No bo po co to wozić tam i z powrotem, jak w domu te rzeczy są niepotrzebne.
A wczoraj znów byliśmy na kampingowej paelli i tym razem smakowała nam lepiej, może dlatego, że można było sobie pogadać po polsku - Ina i Marian delektowali się jedzonkiem razem z nami.
A wczoraj znów byliśmy na kampingowej paelli i tym razem smakowała nam lepiej, może dlatego, że można było sobie pogadać po polsku - Ina i Marian delektowali się jedzonkiem razem z nami.
niedziela, 10 marca 2019
Z nastaniem cieplejszych i dłuższych dni ociepliło się także nasze życie towarzyskie na kempingu. A wszystko za sprawą Iny i Mariana, pary, która spędza tu zimy już od 10 lat. Szukając rodaków na początku naszego pobytu niestety nie znaleźliśmy ich, bo sprzęt mają na niemieckich blachach. Ale pewnego dnia Marian zapukał do naszego przedsionka i tak wydało się, że zimują tu też nasi. Po kilku miłych spotkaniach okazało się, że mamy kilku wspólnych znajomych z braci kamperowej. Ina i Marian mieszkają pod Frankfurtem już od ponad 30 lat, ale nie zapominają o ojczyźnie i często przyjeżdżają do Polski. Są też kopalnią wiedzy na temat organizacji życia tu, w Hiszpanii, wiec często ich podpytujemy o różne rzeczy. Dla Zenka najfajniejsze jest to, że nie musi polegać na moich tłumaczeniach i wiadomości ma z pierwszej ręki.
A wczoraj zrobiliśmy sobie hiszpański wieczór z flamenco - w pobliskiej restauracji zarezerwowaliśmy stolik i z przyjemnością, przy dobrym winie, oglądaliśmy występy.
Panie, i panowie też, co chwilę się przebierali w inne stroje i w sumie był to koncert na ponad dwie godziny.
Tańce były nie tylko do tradycyjnej muzyki hiszpańskiej, ale również do światowych standardów muzycznych. Dobrzy tancerze mogą tupać do każdej muzyki!!! Ole!!!!
A wczoraj zrobiliśmy sobie hiszpański wieczór z flamenco - w pobliskiej restauracji zarezerwowaliśmy stolik i z przyjemnością, przy dobrym winie, oglądaliśmy występy.
Panie, i panowie też, co chwilę się przebierali w inne stroje i w sumie był to koncert na ponad dwie godziny.
Tańce były nie tylko do tradycyjnej muzyki hiszpańskiej, ale również do światowych standardów muzycznych. Dobrzy tancerze mogą tupać do każdej muzyki!!! Ole!!!!
wtorek, 5 marca 2019
Raz na jakiś czas koło naszej plaży statki wojenne robią sobie ćwiczenia, głównie z pływania w kółko. Najbliższa baza wojskowa jest w Kartagenie. Jak popatrzycie na mapy googla to obszar Arsenału jest zamglony i nie widać co jest w środku, ale przecież satelity szpiegowskie i tak widzą wszystko, a zwykły człowiek to by sobie tylko pooglądał. Kartageńska baza wojskowa jest najstarszą bazą morską w Hiszpanii i jednocześnie największą nad Morzem Śródziemnym.
Poszperałam sobie w sieci i już wiem, że jest to wielozadaniowy okręt patrolowy typu Meteoro.
Oprócz tych patrolowców mają w bazie jeszcze okręty podwodne, ale te nawet jeśli ćwiczą koło nas, to ich nie widać.
Poszperałam sobie w sieci i już wiem, że jest to wielozadaniowy okręt patrolowy typu Meteoro.
Oprócz tych patrolowców mają w bazie jeszcze okręty podwodne, ale te nawet jeśli ćwiczą koło nas, to ich nie widać.
niedziela, 3 marca 2019
Ostatnio na kempingu zaczął się ruch - śmiejemy się, że kempingowicze odlatują do zimniejszych krajów. Niektórzy już się pakują i wracają do swoich domów. W ich miejsce przyjeżdżają na kilka dni następni turyści, a w weekendy tłumnie zjeżdżają też Hiszpanie. Chyba z początkiem marca rozpoczyna się tu rodzimy sezon turystyczny. Na plaży coraz więcej opalających się, ale chętnych do kąpieli w zimnym morzu na razie nie zaobserwowano. No cóż, tu już wiosna jest w schyłkowej fazie i pewnie niedługo będzie gorąco jak w lecie (polskim oczywiście). A tak wyglądały kwitnące drzewa owocowe prawie miesiąc temu.
Kilka dni temu zrobiliśmy sobie objazd po okolicznych kempingach. Korzystając z okazji, że możemy pooglądać na własne oczy, sprawdzaliśmy, który z nich nadawałby się na następne zimowanie. Jest kilka fajnych i na trzech zapisaliśmy się na listę oczekujących na zwolnienie miejsca. Kempingi z ciekawym położeniem i dobrą infrastrukturą są niestety bardzo oblegane i pierwszeństwo mają stali klienci. Liczymy na to, że może po wyjściu Wielkiej Brytanii z unii część Anglików zrezygnuje z przyjazdu. Zobaczymy.
A na koniec ogłaszam rozpoczęcie sezonu truskawek - są zdecydowanie lepsze niż te, które jedliśmy dwa lata wcześniej, bardziej słodkie i pachnące. Szkoda tylko, że nie możemy jeść ich z ubitą śmietanką (ze względów odchudzających) - na pewno były by jeszcze pyszniejsze.
Kilka dni temu zrobiliśmy sobie objazd po okolicznych kempingach. Korzystając z okazji, że możemy pooglądać na własne oczy, sprawdzaliśmy, który z nich nadawałby się na następne zimowanie. Jest kilka fajnych i na trzech zapisaliśmy się na listę oczekujących na zwolnienie miejsca. Kempingi z ciekawym położeniem i dobrą infrastrukturą są niestety bardzo oblegane i pierwszeństwo mają stali klienci. Liczymy na to, że może po wyjściu Wielkiej Brytanii z unii część Anglików zrezygnuje z przyjazdu. Zobaczymy.
A na koniec ogłaszam rozpoczęcie sezonu truskawek - są zdecydowanie lepsze niż te, które jedliśmy dwa lata wcześniej, bardziej słodkie i pachnące. Szkoda tylko, że nie możemy jeść ich z ubitą śmietanką (ze względów odchudzających) - na pewno były by jeszcze pyszniejsze.
Subskrybuj:
Posty (Atom)