17 stycznia pisałam, że wiosna do nas zawitała, a tu zonk. Nagle gdzieś z północnego Atlantyku przywiało zimno i przez ostatni tydzień mieliśmy trochę zimy tej wiosny. W środkowych częściach Hiszpanii na większych wysokościach to nawet spadł śnieg. My tylko zakosztowaliśmy zimnego wiatru w dzień i zimnych nocy - raz nawet była temperatura poniżej zera, co prawda tylko -1,4, ale to i tak ewenement. Dobrze, że mamy samochód, bo na zakupy było czym pojechać, a rowery stoją i czekają na cieplejsze dni. Życie na kempingu zamarło i tylko właściciele psów z obowiązku chodzili na spacery. Ale od 3 dni już robi się cieplej - w osłoniętych miejscach to nawet niektórzy znów się opalają, a my wznowiliśmy spacery "do morza i z powrotem" - dziś prawie 5 kilometrów.
Tydzień temu w niedzielę pojechaliśmy do okolicznej chińskiej restauracji na obiad. W menu była fajna adnotacja, że jak się nie zje zamówionych porcji to od każdego klienta kasują dodatkowe 2 euro do rachunku. Ale bez obawy - nam się udało zjeść wszystko, a pewnie zmieściło by się jeszcze co nie co, bo porcje aż takie obfite nie były, choć jak to w chińskiej knajpie bywa, były różnorodne. No to popatrzcie: sałatka z krewetkami i krewetki w tempurze
kaczka po pekińsku do zawinięcia w naleśniczkiżeberka i kurczak, a do tego był ryż i makaron z warzywami, krewetki smażone w czosnku i wołowina w fajnym sosie BBQWszystko dobre, a na koniec na deser można było wybrać sobie albo kawę, albo lody czy sałatkę owocową. Lody i sałatka - jak widać na zdjęciu symboliczne co do ilościNie musieliśmy dopłacać za nie zjedzone dania, ale chyba nikt nie wyszedł głodny.