czwartek, 12 września 2013

Opuściliśmy dziś Pag i pojechaliśmy dalej do Puli.
Wczoraj troszkę się ochłodziło, w ciągu dnia popadał deszcz, ale dalej było ciepło. Kemping Simuni to prawdziwy kombinat turystyczny - nie chciałabym znaleźć się tam w pełni sezonu - pewnie zmieściłoby się w nim ze dwa tysiące ludzi. Wczoraj wieczorem dla chętnych na darmową wyżerkę była pieczona świnia, niestety kolejka była jak za starych socjalistycznych czasów po papier toaletowy, więc odpuściliśmy.
A świnia wyglądała tak:
Woda w morzu jest bardzo czysta i słona, tak że nie ma problemu z pływaniem - po prostu wystarczy położyć się i można się unosić na fali bez żadnego ruchu.
Plaża wieczorem wygląda tak:
Wyspa Pag jest bardzo ciekawa. Większość wyspy pokryta jest gołymi skałami, a roślinność jest karłowata. Jedynie w okolicach kempingów i miejscowości jest trochę drzew. Na wyspie nie ma żadnych rzek, jezior, jedynie kilka źródeł ze słodką wodą. Wyspa słynna jest z koronek i świetnego sera owczego i koziego. Koronek nie kupiliśmy, a ser i owszem, ale zjemy go po powrocie, by jeszcze raz poczuć smak wyjazdu.
Opuściliśmy wyspę promem - przystań promowa widziana z drogi dojazdowej i oczywiście żadnej roślinności.
Droga do Puli prowadziła nas brzegiem morza, była kręta i bardzo malownicza, tak że 250 kilometrów jechaliśmy ponad 6 godzin.
Jutro ruszamy zwiedzać Pulę, więc będzie dalszy ciąg relacji.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz