środa, 16 października 2013

Z pięciu miasteczek zwiedziliśmy trzy - dwa następne zostawiliśmy sobie na następną wizytę; pewnie tu jeszcze wrócimy, bo i Genua też jest warta odwiedzenia.
W poniedziałek ruszyliśmy się dalej , już na północ - czas powoli wracać do domu. Następny przystanek to Peschiera del Garda - miasteczko leżące u wylotu rzeki Mincio wypływającej z Gardy. Miasteczko bardzo stare, bo pierwsze ślady osadnictwa są sprzed 1400 lat przed naszą erą .  Jednak najstarsze wykopaliska mają z początku pierwszego wieku naszej ery - w środku miasteczka fragmenty rzymskiej budowli:
 oraz fragment murów przy kościele, to pewnie gdzieś z 5-tego wieku.
Centrum miasteczka to następna twierdza zbudowana przez Wenecjan, a rozbudowana przez Austriaków, dziś pełna hoteli, kafejek i sklepów z pamiątkami. Zrobiłam kilka zdjęć fortyfikacji
są zadbane, można po nich spacerować lub jeździć rowerami. Widoczki z murów też są niczego sobie:
 A to nadjeziorna (choć chciałoby się powiedzieć nadmorska - w końcu Garda to baaardzo duże jezioro)  promenada, obsadzona piniami:
i widok na jezioro od strony kempingu Butterfly.
Dziś nam wróciła słoneczna pogoda - co widać na zdjęciach - ale noce już coraz chłodniejsze; dziś nad ranem było tylko 13 stopni. Wieczorami też już się chowamy do środka kampera, więc zapadła decyzja by wracać do domu. Prognozy pogody pokazują, że w weekend przełęcz Brenner nie będzie zasypana śniegiem, to pewnie wykorzystamy to by przejechać Alpy bez poślizgów.

niedziela, 13 października 2013

Trzecie z miasteczek - Vernazza podobało się nam najbardziej. Na początek panorama:
Zrobiona z baszty zamku Doria - to ten wystający dinks na końcu cypla ze zdjęcia poniżej.
Jak widać miasteczko jest z trzech stron otoczone morzem i z każdej strony wygląda fantastycznie. 
Pochodziliśmy sobie po labiryncie uliczek, które są w większości schodami w gorę lub schodami w dół.
Tak to malowniczo wygląda, choć wierzcie mi - zdjęcia nie oddają całego uroku
 Tu widać "dziedziniec wewnętrzny" - trzy piętra w dół
A tu coś dla estetów - mały domek z taaaaakim widokiem na morze
 lub choćby tarasik......pod wiszącą skałą....
Doskonale łączy się stare z nowym, choć to "nowe" to pewnie tylko pięknie otynkowane ''stare"
W tym zaułku usłyszeliśmy z góry głos: "witam rodaków". Pani, mniej więcej w naszym wieku, pracująca od 10 lat w Vernazzy, zapytana jak tu się żyje i porusza, odpowiedziała, że spoko, nawet jej 100 letnia babcia śmiga po schodkach bez problemu. Tylko w lecie turystów zatrzęsienie, a zimą za mocno wieje od morza.
Hihihi, turyści w lecie to się chyba przepychają tymi wąskimi przejściami i ciężko im samotnie pozować do zdjęć.
 A tu jest nowoczesny wynalazek do transportu towarów na górę - widzieliśmy, naprawdę jedzie po schodach, tylko smrodzi niesamowicie , bo jest na ropę
 Na koniec zdjęcie okolicznych wzgórz - to w zasadzie pola, na których uprawia się winogrona, pomidory.
Dawniej, gdy nie było dochodów z  turystyki, było to jedyne źródło utrzymania mieszkających tam ludzi. Teraz większość poletek leży odłogiem - młodym nie chce się ciężko pracować, wolą jechać do większego miasta albo do Ameryki.

sobota, 12 października 2013

Manarola - to drugie z miasteczek, które odwiedziliśmy. Wyglada tak:
Morze, skały i wyrastające z nich kolorowe domki. Domy są pomalowane w tradycyjne liguryjskie kolory:pomarańcz, fiolet, róż, czerwony, żółty i wszystkie ich odcienie, choć czasem zdarzają się też odcienie koloru morskiego. Poniżej główna uliczka Manaroli prowadząca do portu - co od razu widać, bo znów mamy łodzie zamiast samochodów.
Teraz kilka widoczków, by pokazać urodę miejsca:
Pochodziliśmy trochę tymi ścieżkami po klifach zazdroszcząc mieszkańcom wspaniałego miejsca do życia, choć pewnie oni nie są aż tak zachwyceni.
A tu udało mi się namówić Zenka na przejęcie aparatu to i mam fotkę!
 Na koniec morze - zdjęcie zrobione pod słońce, ale ma swój urok.

piątek, 11 października 2013

Słynne Cinque Terre jest naprawdę prześliczne. Dziś pojechaliśmy do Riomaggiore i zdjęcia mam nadzieję pokażą Wam gdzie dziś odpoczywaliśmy, choć trudno jest nazwać odpoczynkiem łażenie po miasteczku z tylko jedną ulicą, na której stoją z resztą  łódki a nie samochody.
Na początek stacja kolejowa: rzut oka w lewo , a potem w prawo - i to by było na tyle - 30 metrów gdzie nie ma tunelu. Pojechaliśmy bowiem pociągiem i liczyłam na ładne zdjęcia po drodze, a tu zonk - tunel, stacja, tunel, stacja, tunel....
Potem ze stacji podreptaliśmy do miasteczka i widoki mówią same za siebie:
Jak widać turystów nie brakuje - nie jestem chyba ciekawa tabunów zwiedzających w pełni sezonu.
 Na pierwszym zdjęciu widać zwartą zabudowę, a od środka wygląda to tak:
 Domy są wysokie i po włosku nazywane "case torri", co znaczy "domy wieże".
I jeszcze 2 zdjęcia: morze przy wejściu do portu
 i średniowieczne podcienia w porcie
Jutro obiecuję relacje z następnych miasteczek.

wtorek, 8 października 2013

Sestri Levante - miasteczko na wschodniej części Riwiery Genueńskiej. Dziś zrobiliśmy sobie wycieczkę objazdową-rowerową po miasteczku.
Odwiedziliśmy trzy zatoki, ale najbardziej nam się podobała Baia del Silenzio, czyli Zatoka Spokoju. Poniżej panorama
 A tak wygląda zatoka z góry - wdrapaliśmy się na górkę, byście mogli też podziwiać błękit morza i nieba.
Pogoda dziś nawet zachęcała do kąpieli, było naprawdę ciepło. Poniżej panorama drugiej z zatok: Baia delle Favole.