czwartek, 3 października 2013

Wczoraj przyjechaliśmy do Viareggio - to taki włoski Sopot. Zainstalowaliśmy się na jedynym czynnym o tej porze kempingu, niestety jest tak daleko do morza, że trzeba na plażę jechać rowerem. Plaże są ładne, piaszczyste i tylko nie rozumiem czemu puste - słońce świeci cały dzień, temperatura w granicach 28 stopni, a na wielkiej plaży tylko 10 osób!!!!
 Na wydmach rosną także juki i pięknie kwitną - wysokość takiej kępki to prawie 3 metry!
Miasteczko składa się z samych hoteli, apartamentów, restauracji, barów, sal gier, cukierni, itp, ale o tej porze zdecydowana większość jest pozamykana - no cóż, jak by nie było jest już po sezonie. Życie widać tylko na nadmorskiej promenadzie, która jest zabudowana koszmarnie - każdy dom w innym stylu, bez żadnej koncepcji architektonicznej.
Ale mają ładną marinę i pełną jachtów pełnomorskich, jachcików, łodzi motorowych małych i dużych
też już pewnie przygotowanych do sezonu zimowego.
Pospacerowaliśmy po molo, z którego widać całe miasteczko i pustą plażę
oraz góry, które wyrastają zaraz za Viareggio.
Zjedliśmy także tradycyjnie lody - al cioccolato e alla fragola - to nasze ulubione.

1 komentarz:

  1. Widoki prześliczne a pogoda wymarzona :)
    Julka czeka i tęskni za babcią i dziadkiem :)

    OdpowiedzUsuń