środa, 26 stycznia 2022

Dalej kulinarnie...

 Pogodę w zasadzie mamy zimową. Ciepło znad Afryki w tym roku skutecznie omija Hiszpanię i często wieją wiatry, a i deszcz się zdarza. Jak tylko słońce wyglądnie zza chmur od razu robi się przyjemnie. Ale w powietrzu czuć już wiosnę, a w sklepach zaczęły się pojawiać w dużych ilościach truskawki i mandarynki.

Nie dajemy się pogodzie, dzielnie jeździmy rowerami po zakupy często w czapkach i rękawiczkach, a   ponieważ najlepszym sposobem na ogrzanie się i utrzymanie stałej temperatury ciała jest dostarczenie mu energii w postaci dobrego jedzonka, więc dostarczamy. Truskawki były pyszne, choć daleko im do tych naszych, wygrzanych w lipcowym słońcu - ale jak się nie ma, co się lubi.....

Za to owoce morza są tu do kupienia świeże, nie zamrożone i w zasadzie każdy market ma stoisko z tymi morskimi pysznościami. Dziś kosztowaliśmy krewetek, to znaczy Zenek skosztował, a resztę podzieliliśmy na trzy części i był pyszny obiad. Z takimi świeżymi krewetkami to jest trochę roboty, bo trzeba je obrać z pancerzy i wyczyścić, ale mają jedną zaletę: można im zostawić ogonki i wtedy nie jest potrzebny widelec do jedzenia.

Wyglądają smakowicie, nieprawdaż?

W przyszłym tygodniu z owoców morza będziemy ćwiczyli kalmary. Największa sztuka to tak je ugotować, by nie  były gumowate. Będziemy próbować.

A pogoda ma się poprawić na początku lutego, więc jeszcze kilka dni trzeba przezimować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz