Ech, grudzień spędziliśmy pod znakiem dobrego jedzonka i spotkań towarzyskich.
Pod koniec poprzedniego tygodnia mieliśmy panel szwajcarsko-polski z przepysznym raclette.
Na kampingu mieszkają dwie mieszane pary Zosia z mężem Jakubem i Jola z mężem Hansem-Peterem. Panie wyjechały z Polski w czasach młodości, ale oczywiście utrzymują kontakty z rodziną i chętnie ojczyznę odwiedzają, tym niemniej z chęcią lubią sobie pogadać po polsku. Obiad zakończyliśmy torcikiem czekoladowym z lodami i owocami. To okrągłe to czekoladowy kieliszek, który dał się zjeść po wypiciu likieru. A w tym tygodniu to znów jeździliśmy rowerami, by spalić kalorie z zeszłotygodniowego obżarstwa i uszykować miejsce na świąteczne przysmaki. W środę objechaliśmy wszystkie supermarkety w okolicy i dopiero w czwartym udało nam się kupić małe kalmary, które były w planie obiadów z owocami morza. Zamarynowałam je na godzinę w oliwie z sokiem cytrynowym, czosnkiem, solą i pietruszką a potem poszły na grilla.Do tego była sałata lodowa z dodatkami i bagietka, która najlepiej smakowała z tym co zostało na blasze po grillowaniu kalmarów.W grudniu czekają nas jeszcze co najmniej dwie uczty - jedna to Wigilia i druga na Sylwestra - zobaczymy, może jeszcze coś będzie po drodze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz