Poświąteczny czas minął nam na spacerach
oraz na biesiadowaniu.Na noc sylwestrową mieliśmy ambitny plan przywitania Nowego Roku na plaży, nad morzem, ale natura te plany pokrzyżowała. Prawie cały dzień lało, a w nocy to mieliśmy nawet burzę z piorunami. W sumie padło ok 60 litrów wody na metr kwadratowy i nasz przedsionek zamienił się w dużą kałużę. Imprezy pod gołym niebem w okolicznych miasteczkach były odwołane i jak później się doczytałam w sieci to był to jeden z nielicznych deszczowych Sylwesterów w okolicy - ostatni taki zanotowano w 2010. W zeszłym roku cieszyliśmy się bezdeszczową pogodą prawie cały czas, a w tym roku pada od czasu do czasu.Wczoraj i dziś znów mamy słońce i tylko czekamy na wyższą temperaturę, bo na spacery trzeba ubierać się w cieplejsze kurtki.
A pomarańczom rosnącym przy drodze zimno nie przeszkadza i już zaczynają opadać. Widać ocieplenie klimatu, bo w poprzednich latach dojrzałe były dopiero pod koniec lutego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz