wtorek, 25 października 2016

Przez kilka ostatnich dni przejeżdżaliśmy przez różne strefy pogodowe. Na początek Toskania - ładnie, ciepło i słonecznie
Po przyjeździe nad północną Gardę mieliśmy ciepło i słonecznie (to w piątek), ale sobota i niedziela już były bardziej zachmurzone i deszczowe. W poniedziałek od rana padało i było szaro-buro po południowej stronie Alp,
Ale już po przekroczeniu przełęczy Brenner zrobiło się cieplej i słonecznie. Śniegu na razie nie widać, jest jego trochę na najwyższych szczytach, ale to pewnie zeszłoroczny.
Nocowaliśmy w Austrii, niedaleko Kramsach i po południu znów było ładnie.
Przez całą drogę podziwialiśmy piękne kolory drzew liściastych - pewnie już niedługo opadną po pierwszych porządnych przymrozkach. A dziś już jesteśmy u bauera, niecałe 500 km od domu, więc jutro już będzie koniec tej wyprawy.

środa, 19 października 2016

Wczoraj pożegnaliśmy się z Morzem Jońskim, by dziś ruszyć z powrotem na północ. Jarek rozwinął znów swoje latające skrzydło i próbował siłę wiatru.
Potem testował też pływanie na brzuchu
Zenek i ja pilnowaliśmy go, by za daleko nie odpłynął. Następne eksperymenty pewnie będą już z deską, ale to już w przyszłym roku.
Jutro będziemy już w Toskanii, a pojutrze nad Gardą. Tam krótki odpoczynek i w poniedziałek i we wtorek przejazd do domciu. Ciekawa jestem czy w Alpach jest już biało?

niedziela, 16 października 2016

Zawsze mówiłam, że podróże kształcą, szczególnie jak się podróżuje w regiony bogate w historię. Dzięki wujkowi Google zawsze można sobie uzupełnić wiadomości historycznie. Stoimy na kempingu w pobliżu miasta Sibari i po drodze mijaliśmy wykopaliska archeologiczne. Okazuje się, że są to ruiny achajskiego miasta Sibaris z siódmego wieku przed naszą erą. W starożytności południowa część półwyspu i Sycylia były skolonizowane przez Greków i nazywało się to Magna Graecia
Miasto było bardzo bogate i w szczytowym okresie liczyło ponoć 100 tys. ludności, więc to co wykopane to pewnie ułamek całego miasta. Bogactwo mieszkańców Sibari i ich zamiłowanie do luksusu przerwało do dziś w określeniu "sybarytyzm". Czasem czujemy się sybarytami, choć trudno może nazwać warunki na kempingach luksusowymi, to prowadzimy leniwy tryb życia i dogadzamy sobie jak możemy najlepiej!
Obszar wykopalisk jest niestety zamknięty, choć obok stoi nowo wybudowany budynek muzeum. Nam udało się wejść, bo brama do wjazdu ciężarówek była otwarta. To zdjęcia
Widać drogę, zarysy domów i wielką rurę drenażową. Jest ona potrzebna, bo ruiny miasta leżą sporo pod poziomem okolicznej rzeki Kratis, która zresztą zalała je w 510 roku p.n.e gdy miasto zostało całkowicie zniszczone przez Krotończyków. Ruiny udało się znaleźć w latach 60 ubiegłego wieku po rozlegle prowadzonych wierceniach. Tak wygląda model wykopalisk
a tak gdy poziom wód gruntowych wzrasta po opadach deszczu.
Powoli zaczynamy myśleć o powrocie, choć wcale nam się nie chce, gdy patrzymy na rodzime prognozy pogody. Dziś mamy 23 stopnie, a w nocy było 17!!!! Morze nam szumi w tle
Obok naszej parceli wyrosła przepiękna pieczarka.
a w okolicznym lasku piniowym nazbierałam pięknych szyszek, więc będziemy z Julką produkować ozdoby świąteczne.

wtorek, 11 października 2016

Jechaliśmy wczoraj autostradą A3 z Eboli w kierunku Reggio di Calabria. Droga jest bardzo malownicza, jest dużo tuneli i widoki na okolice, szczególnie tą górskie są fantastyczne, bo z poziomu morza wjechaliśmy ponad kilometr w górę. Nie było jakiś wielkich podjazdów, a tylko w pewnym momencie zobaczyliśmy, że chmury snujące się po okolicznych górach są coraz bliżej
Po wyjeździe z tunelu to już był tak
Słońce wróciło gdzieś na 500 m n.p.m i od razu zrobiło się letnio.  Dziś w nocy mieliśmy 17 stopni i trochę kropiło, ale rano powitało nas słońce. Plaża, kemping za płotem pod piniami i morze na zdjęciach poniżej.

poniedziałek, 10 października 2016

Wczoraj pożegnaliśmy się z Paestum, a po południu wreszcie powiało, to Jarek wyciągnął sprzęt do kite-surfingu by potrenować trochę na piasku panowanie nad latawcem. Wyglądało to tak
Pogoda jak widać na zdjęciach była przed-burzowa i wieczorem znów mieliśmy deszcz i pioruny, choć cały czas jest ciepło.
Dziś pojechaliśmy dalej i już jesteśmy nad Morzem Jońskim, niedaleko Sibari. Do zwiedzania są w okolicy greckie wykopaliska, więc pewnie pojeździmy rowerem.

niedziela, 9 października 2016

Agropoli na szczęście przeżyło burzę, to w sobotę wsiedliśmy na rowery i pojechaliśmy na zwiedzanie. Jechaliśmy praktycznie wzdłuż brzegu, mijając po drodze wiele zaniedbanych i opuszczonych kempingów i pensjonatów. Aż żal było patrzeć na zaniedbane i zaśmiecone pobocza, bo tereny są naprawdę bardzo fajne, plaże duże i piaszczyste. Hiszpanie lepiej dbają o swoje nadmorskie tereny, choć z drugiej strony mają ich mniej do ogarnięcia.
W Agropoli natomiast wdrapaliśmy się do ruin zamku - położonych na cyplu i z przepięknym widokiem na wszystkie strony.
To ruiny VI wiecznego aragońskiego zamku, który miał bronić wybrzeża przed Wandalami atakującymi wybrzeże z Północnej Afryki.
A to widoki na zatokę
Pochodziliśmy także po historycznej części miasteczka, zaglądając do wąskich zaułków

Zenek gonił nawet pannę młodą po schodach, ale mu uciekła w tych wąskich uliczkach.
Do starej części miasta prowadzą kamienne schody i brama wejściowa
Zaglądnęliśmy jeszcze do kościółka św. Piotra i Pawła i tam sfotografowałam drzwi wejściowe
Kościół był przygotowywany do ślubu, więc nie przeszkadzaliśmy - a to dziedziniec przd kościołam - Zenek świetnie nawiązał się kolorystycznie
Na koniec wycieczki zjedliśmy smażone rybki w tawernie pilnowanej przez pirata
i wróciliśmy na kemping. Cała wycieczka to 25 km na rowerze i kilka na piechotę po starym mieście. 
Dziś odpoczywamy, a jutro jedziemy nad Morze Jońskie, bo nad Adriatykiem jest zimniej, a chcemy jeszcze pogrzać się trochę na słoneczku przed powrotem do zimnej Polski.


W czwartek miała być wycieczka do Agropoli, ale pogoda stanęła na przeszkodzie. Przez cały dzień a to padało, a to świeciło słońce, więc na zmianę opalaliśmy się lub chowaliśmy pod markizę. W nocy z czwartku na piątek przeżyliśmy solidną burzę, taką z piorunami i wielką ulewą. Nad ranem wysiadł prąd i zniknął internet. A w piątek morze wyglądało tak:
Co ciekawe nad samym brzegiem było cieplej niż na kempingu kilkanaście metrów dalej. Chyba morze miało wyższą temperaturę więc działało jak wielki kaloryfer.