W Hiszpanii okres świąteczny kończy się 6 stycznia, na Trzech Króli. A najbardziej wyczekiwana przez dzieci jest parada zorganizowana na ich przywitanie. W czasie całej parady cukierki sypią się jak płatki śniegu i co bardziej zdeterminowane dzieciaki mogą ich nazbierać kilka kilogramów.
Wybraliśmy się wczoraj po obiedzie do Torrevieja popatrzeć jak Trzej Królowie przybywają, ale i na kempingu mieliśmy królewską "wizytę" i też były cukierki, co cieszyło dzieci.
W Torrevieja pochodziliśmy sobie po nadbrzeżnej promenadzie, odwiedziliśmy świąteczny market, wypiliśmy piwko i poszliśmy zająć strategiczne miejsce do obserwacji całego pochodu. A potem czekaliśmy i czekaliśmy i czekaliśmy.....a całe towarzystwo bardzo powolutku organizowało się, bardzo despacito. W końcu głośne wybuchy petard obwieściły przybycie barki z Trzema Królami
bo w miastach i miasteczkach nad morzem, królowie przybywają drogą morską.
Cieszyłam się, że będą ładne zdjęcia, bo pogoda była doskonała, ale słońce coraz bardziej chowało się za marinę, a pochód jak stał tak stał.
I wreszcie gdy królowie wymościli się na swoich platformach, wszystko ruszyło (też powolutku) w rytm świątecznych piosenek. No to popatrzcie:
Jako pierwszy jechał pociąg pełen cukierków i pudeł z prezentami
potem Guardia Civil i było nawet kilku żandarmów z długą bronią.
Potem rzymscy żołnierze na koniach sztuk 4 - a koniki były szkolone do pokazów, więc bardzo ładnie tańczyły do "Jingle bells"
Następnie rzymska gwardia i jakiś imperator na platformie (nie bardzo wiem jak go historycznie umiejscowić)
dalej stajenka z Maryją, Józefem i Dzieciątkiem
i następnie zespół taneczny zombi, który poprzedzał pierwszego z królów.
Królowie jechali każdy na swojej platformie i każdy miał swoją muzykę.
Drugiego króla zapowiedział zespół tancerzy ognia
a i trzeci z królów miał swój zespół, który nam się podobał najbardziej
zespół ten zamykał cały pochód: bum, bum bum-bum-bum.....
Wieczorem zrobiło się bardzo zimno, więc trochę zmarzliśmy, ale warto było popatrzeć i posłuchać.