Dziś na stronie kempingowej Hiszpanie zamieścili filmik sprzed 3 lat z komentarzem "My dalej jesteśmy w Pilar de la Horadada, a nie w Finlandii" albowiem na filmie pokazany był padający śnieg i kampery zasypane cieniutką warstwą śniegu. Z tego co pamiętam, to rzeczywiście było tu jednodniowe załamanie pogody 3 lata temu - pod tym linkiem można sobie oglądnąć:
https://www.facebook.com/lomonteresort/videos/1308565895872462/
ale my nadal cieszymy się ładną pogodą. W nocy temperatury są w okolicach 5-7 stopni, w dzień jest na tyle ciepło, że można chodzić na krótki rękawek. Dogrzewamy się gazowym piecykiem i średnio jedna butla wystarcza nam na 4 tygodnie. W dzień w przedsionku mamy tropiki jak świeci słońce i nawet trzeba robić przewiew, by wytrzymać.
W środę wróciły lekcje hiszpańskiego i to na słodko, bo pani lektorka przyniosła Roscon de Reyes.
Jest to tradycyjne ciasto jedzone w święto Trzech Króli. W zasadzie jest to drożdżowa buła z ładnym przybraniem i dwoma niespodziankami w środku: pierwsza to figurka króla, druga to bób. Jeśli trafisz na figurkę, to jesteś królem Bożego Narodzenia i wszyscy ci powinni usługiwać, jak trafisz ziarnko bobu to zdecydowanie masz przegrane - płacisz wszystkie świąteczne rachunki. Co kraj to obyczaj.
W lutym grupa studiujących jedzie na wycieczkę i na razie prowadzony jest plebiscyt gdzie będzie wyjazd. W puli jest skalne sanktuarium, wyspa Tabarca, jaskinie, umocnienia militarne i bodega, czyli winiarnia. I zgadnijcie, która lokacja cieszy się największym powodzeniem wśród Norwegów?
Ja chcę na wyspę, ale Zenek mówi, że winiarnia to jednak najlepszy wybór. Zobaczymy.
A w bulwarowych palmach już uwijają się dzikie papugi - ciężko je wypatrzeć, bo małe i zielone, za to słychać je już z daleka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz