Wczoraj pojechaliśmy trochę dalej samochodem - wyprawa do sklepu kamperowego po chemię i w poszukiwaniu solidnego parawanu. Ale parawanu nie kupiliśmy, bo jedyny model, który był w sklepie był brzydki i nie podobał się nam. Kupiliśmy za to dodatkowe rurki odciągowe do naszego parawanu i Zenek przygotował kącik do opalania.
A dziś mieliśmy wspólny lunch na mieście z grupą norwesko-brytyjską uczącą się hiszpańskiego. I oczywiście była paella w czterech różnych odsłonach: z owocami morza, z kurczakiem, wegetariańska i mieszana kurczakowo-morska.
Moja wyglądała tak i choć miała oczy, to krewetki nie uciekły z talerza.
Za tydzień jedziemy całą studencką grupą do winiarni i w planie oprócz zwiedzania jest degustacja różnych rodzajów win. Oj, będzie się działo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz