niedziela, 31 października 2021

Dynia, a sprawa polska.

Dziś na kempingu kulminacja obchodów Halloween'owych. Zjechało się mnóstwo dzieciaków i wieczorami chodzą poprzebierane w różne straszydła i zbierają słodycze. Biedne duszyczki, nikt im nie wytłumaczył, że będą się w piekle smażyć! Póki co, to dziś pogoda iście piekielna, bo ponad 30 stopni i prawie zero wiatru. Jutro ma być o 3 stopnie chłodniej, uff!

Oczywiście królują też dynie, które u nas już są tematem politycznym (vide rysunek powyżej)  Tak sobie myślę, że za rok lub dwa (o ile nic się nie zmieni) uprawa dyni będzie u nas zakazana, by nie kusić złego. Adios ciasteczka dyniowe, adios frytki dyniowe, pa pa zupa dyniowa na ostro czy na słodko, jak kto woli. Świat bez dyni będzie mniej pomarańczowy...... A propos dyni - w Hiszpanii wyrażenie "dać komuś dynię" oznacza to, co nasze "dać komuś kosza" albo "poczęstować czarną polewką" - zawsze mówiłam, że podróże kształcą. 

Z racji pogody, dzień Wszystkich Świętych (Dia de Todos los Santos) nie kojarzy się Hiszpanom z zimnem i ciepłymi kurtkami. Na cmentarzach nie wolno też palić zniczy (ze wzdlędów p-poż), więc tylko przynosi się kwiaty. Ale spotkania rodzinne są bardzo powszechne i je się dużo słodkich wypieków, a najpopularniejsze są "kości świętego" czyli marcepanowe rurki z kremem. W okolicach Alicante jest też zwyczaj palenia świec w oknach domów w wigilię Zaduszek, by dusze zmarłych znalazły drogę do domu.






czwartek, 28 października 2021

Międzynarodowo

Zaopatrzenie w sklepach spożywczych jest podobne do tego w Polsce, jednak kilku ulubionych produktów w hiszpańskich sklepach nie ma. Na przykład zwykły biały ser - twaróg, albo kwaszona kapusta. Raz znalazłam kapustę w słoiku w niemieckim Aldi, ale okazała się obficie zaprawiona octem i nie nadawała się do jedzenia. Zawsze można sobie ukwasić własną kapustę, ale kto by się bawił w szatkowanie kapuścianych główek.

A dziś pojechaliśmy do małego sklepu w Pilar de la Horadada, prowadzonego przez Rosjanina i był i twaróg i kapusta kwaszona i nawet pan mówił, że ma śledzie z beczki. Takie tam nasze słowiańskie smaki. Pewnie będziemy sklepik odwiedzali częściej, bo ser jest bardzo smaczny, a kapusta polskiej produkcji. 

Lokalizację sklepu podpowiedziała nam Jola, Polka, która wraz ze szwajcarskim mężem też spędza tu zimy i ma rozpracowane zaopatrzenie w różne ulubione produkty. 


wtorek, 26 października 2021

Pogoda kołem się toczy...

Teraz mamy burzę z piorunami. Zbierało się cały dzień, to znaczy chmury po niebie chodziły, co rusz zakrywając słońce, ale burza przyszła dopiero o zmierzchu. I leje, tak że nawet satelita nie odbiera sygnału. 

Od wczoraj nie mamy też kempingowego internetu, bo rano panowie na parkingu montowali elektryczną stację ładowania samochodów i chyba przy okazji przerwali światłowód. Ciekawe kiedy naprawią! 

Mamy za to czas, by śledzić życie kempingowe i tak w poniedziałek odwiedziliśmy namiot, w którym była namiastka Octoberfest. Chmielu tu w okolicy co prawda nie ma, ale jest 3-ci filar niemiecki, więc ochotników na dobre piwo też się trochę znalazło. Kilku z nich nawet przywiozło tradycyjne stroje, co widać na zdjęciu.

Naprzeciwko nas zainstalował się już pan, który też był tu dwa lata temu, tylko tym razem jest sam, bez żony. A dwie parcele dalej rozstawiła się z przyczepą para ze Szwecji - też dwa lata temu byli na tym samym miejscu. Ciekawe, czy po prawej i lewej stronie od nas też będą ci sami ludzie.

sobota, 23 października 2021

 W czwartek mieliśmy prawdziwy upał - 33 stopnie w cieniu, noc też była bardzo gorąca, za to w piątek przyszła prawdziwa burza z piorunami. Lało prawie cały dzień i główna kempingowa ulica zamieniła się w potok. Dobrze, że kemping zbudowany jest zgodnie z logiką, to znaczy z lekkim pochyleniem w kierunku morza, więc woda sobie swobodnie spływała i nikogo nie zalała. 

Dziś wróciło słońce i choć prognozy znów zapowiadały deszcz, to deszczu nie było i rano mogły się się odbyć zajęcia z energetycznych tańców fitness prowadzonych przez profesjonalistów - XTROMBA. Nagłośnienie było na cały kemping, także na upartego można było podrygiwać w każdym miejscu. A pan prowadzący zajęcia umiał liczyć tylko do czterech, tak więc utrwaliłam sobie hiszpańskie liczebniki: uno, dos, tres,....  Nie muszę dodawać, że ćwiczące osoby nie były w wieku emeryckim, bo takie tempo ćwiczeń to  mało który emeryt by wytrzymał. 

Potem pojechaliśmy sobie rowerami sprawdzić co nowego na pchlim targu Mercadillo Del Toro, ale byliśmy bardzo rozczarowani - z fajnego targu staroci, gdzie było praktycznie wszystko od mebli, ceramiki i starych narzędzi,  zrobił się zwykły second hand z ciuchami i butami rozłożonymi na płachtach. Pewnie covid zabił też ideę handlowania.  
  

wtorek, 19 października 2021

Proza życia.

 Temperatury w dalszym ciągu nas rozpieszczają. W nocy ok 16 stopni, a w dzień trzeba siedzieć w cieniu, bo na słońcu za gorąco. Powoli wchodzimy w kampingowy rytm - ja do basenu, a Zenek na bieżnię - to do południa. Potem obiadek i po południu albo spacer albo rower. Dziś pojeździliśmy po okolicy oglądając domy. Uliczek do jeżdżenia jest tu dostatek, a ruch samochodowy po sezonie prawie żaden. 

I taki domek wypatrzyliśmy z oryginalnym płotem.


sobota, 16 października 2021

Halloween

 Hiszpania to kraj katolicki, ale Opatrzność chyba nad nim czuwała i nie mają nawiedzonego ministra edukacji i Episkopatu, który dzieci straszy ogniem piekielnym. I tak dzięki temu na kampingu pojawiły się straszne dekoracje. 

Gości wita napis, a w recepcji dwaj kolesie nie pierwszej świeżości i wielki pająk, pilnujący skrzynki pocztowej.
A po terenie wśród palm latają  kościotrupy i wiedźmy.
Nawet w basenie zainstalował się jakiś pirat, choć go nie widać, to straszy piracka flaga.
Dzieciaki mają specjalne animacje i panuje ogólna wesołość, a wieczorem biegały grupki małych poprzebieranych łakomczuchów i zbierały słodycze.
Patrząc na kalendarz, to takie wesołe świętowanie będzie jeszcze przez dwa następne weekendy. No cóż - pewnie muszą odreagować te wszystkie lock down'y i rozciągnęli sobie Halloween, by dla wszystkich starczyło radości. 

czwartek, 14 października 2021

Błogi spokój.

Od dwóch dni jest cichutko i spokojnie. Hiszpanie we wtorek spakowali się i do wieczora kemping opustoszał, a teraz powolutku zjeżdżają się emeryci. Tak się będą instalować pewnie do połowy listopada. 

Pogoda dalej wspaniała, czasem aż za gorąco. Dziś pojeździliśmy trochę rowerami, a jutro zaczynamy treningi ku zdrowotności - ja idę na aqua gim, a Zenek na siłownię poćwiczyć na takich tam urządzeniach. 

Zdjęcie z wycieczki rowerowej nad morze.

poniedziałek, 11 października 2021

Reżim sanitarny

Dziś, pomimo długiego wciąż weekendu sklepy były otwarte, więc pojechaliśmy sobie na zakupy. Wyobraźcie sobie duży supermarket i dość dużo osób w środku i wszystkie te osoby z maseczkami prawidłowo założonymi - na nos, a nie pod brodą. Panie kasjerki również w maskach, a osoby wchodzące do sklepu bez maski są natychmiast z niego wypraszane. Można? - MOŻNA!!!!! I należało by jeszcze dodać, że poziom wyszczepienia tu w prowincji Walencji jest 78,7% już po 2 dawkach. Gdy tankowaliśmy paliwo na pustej stacji benzynowej, podjechała młoda dziewczyna i założyła maskę przed wyjściem z samochodu, a po zatankowaniu zaraz zdezynfekowała ręce zanim ruszyła dalej. 

Ciekawe czemu u nas w Polsce nie udało się wprowadzić podobnych zachowań? Chyba tylko dlatego, że jesteśmy i przed szkodą i po szkodzie........



niedziela, 10 października 2021

Świętujemy

 Po obiedzie pojechaliśmy sobie nad morze rowerami. Pomoczyłam nogi - woda jest cieplutka, a na plaży pełno ludzi - świętują sobie, bo we wtorek mają święto narodowe i teraz są w środku dłuuuuugiego weekendu.

My też sobie poświętujemy, choć to nie nasze święto, ale co tam - jest przyjemnie w takich okolicznościach przyrody......

A w Hiszpanii ciągle lato.

 Już jesteśmy na miejscu i teraz odpoczywamy po iście herkulesowej pracy związanej z rozbijaniem obozu.

 Ale po kolei. Drugiego dnia we Francji mieliśmy przedsmak ciepełka, które na nas czeka w Hiszpanii. Nocowaliśmy na fajnym kempingu La Grange Neuve obok parku safari, ale okazało się, że w tym parku to były 2 strusie, jeden bawół, około 10 antylop i dwa dromadery - a przynajmniej tylko tyle widać było zza kempingowego płota.  Ale kemping fajny i do wieczora całkowicie zapełnił się przejeżdżającymi emerytami.


Hiszpania powitała nas słońcem i tradycyjnie wiatrami na granicy, ale zbyt mocno tym razem nie wiało.

Pierwszy nocleg zrobiliśmy w Peniscoli na kempingu Los Pinos, zajmując jedno z nielicznych wolnych miejsc, zjedliśmy w kampingowej restauracji obiado-kolację i w następnym dniu zameldowaliśmy się w Lo Monte. 

Zenek najbardziej obawiał się o stan przyczepy po półtorarocznym parkowaniu na świeżym powietrzu. Ale okazało się, że przyczepa jest w doskonałym stanie - koła miały powietrze, ściany boczne w miarę czyste, tylko dach wyglądał na trochę zabrudzony. Poprosiliśmy więc obsługę o zaciągnięcie przyczepy na stanowisko i zaraz po pysznym obiadku (zjedzonym w knajpce) zabraliśmy się za jej rozpakowanie. Do wieczora udało nam się powynosić wszystkie rzeczy, uruchomić rowery i ustawić przyczepę na docelowym miejscu. Pierwszą noc spędziliśmy jeszcze w kamperze, bo czasu już nie starczyło na posprzątanie środka.


A w piątek ja posprzątałam środek, a Zenek zajął sie kompletowaniem śledzi i kołków do postawienia przedsionka. Wieczorem urobieni po łokcie mieliśmy koniec.


W sobotę rano chcieliśmy zrobić zakupy w miejscowym markecie, ale okazało się, że Hiszpanie świętują i nawet sklepy mają pozamykane. Obeszliśmy się więc smakiem na świeże warzywka i na obiad musiałam zrobić makaron z sosem z pomidorów, który mieliśmy na stanie w kamperze. 
Resztę soboty i dziś w niedzielny poranek udało nam się poprzenosić wszystkie ciuchy i inne rzeczy z kampera, tak więc mamy koniec roboty i można ogłosić dolce far niente, jak mawiają Włosi.
  

poniedziałek, 4 października 2021

Jedziemy.

 Rano powiedzieliśmy Auf Wiedersehen, a po południu Bonjur. 

Wczoraj do 14 było ładnie, a potem rozpadało się i tak z krótkimi przerwami pada do teraz. Nocowaliśmy na kampingu Gugel i tam pani w recepcji na dzień dobry zawołała certyfikaty covidowe,  a i tak w pomieszczeniach zamkniętych (nawet w kibelkach) trzeba nosić maseczki. I wyobraźcie sobie - wszyscy noszą!

We Francji certyfikatu nie chcieli, ale kamping na którym śpimy jest pełen, ledwo udało nam się zdobyć błotniste miejsce. Zenek na dzień dobry sprawdził poziom wody w Rodanie, bo stoimy nad samym brzegu a deszcz ciągle pada. Na szczęście jest wysoka skarpa, więc nie zdąży wylać do jutra. A od jutra będziemy mieli słoneczną pogodę i cieplutko coś około 22 stopni. A to zimno i deszcz to chyba idzie do Polski, bo chmury wyraźnie przesuwają się na wschód.



sobota, 2 października 2021

Sezon zimowy 21/22 otwarty.


 Ruszyliśmy!!! 

Dziś  tradycyjnie, nocleg na wsi bawarskiej w Thierstein. Miało być 20 km dalej, ale trochę  się  obawialiśmy o miejsce na kampingu. Po Niemczech w dalszym ciągu jeździ mnóstwo kamperów i przyczep, prawie jak w lecie. 

Trasa jest rozpisana na 6 etapów i tak spokojnie w czwartek będziemy w Lo Monte, a póki co zdjęcie z wieżą w tle.