Dziś na kempingu kulminacja obchodów Halloween'owych. Zjechało się mnóstwo dzieciaków i wieczorami chodzą poprzebierane w różne straszydła i zbierają słodycze. Biedne duszyczki, nikt im nie wytłumaczył, że będą się w piekle smażyć! Póki co, to dziś pogoda iście piekielna, bo ponad 30 stopni i prawie zero wiatru. Jutro ma być o 3 stopnie chłodniej, uff!
Oczywiście królują też dynie, które u nas już są tematem politycznym (vide rysunek powyżej) Tak sobie myślę, że za rok lub dwa (o ile nic się nie zmieni) uprawa dyni będzie u nas zakazana, by nie kusić złego. Adios ciasteczka dyniowe, adios frytki dyniowe, pa pa zupa dyniowa na ostro czy na słodko, jak kto woli. Świat bez dyni będzie mniej pomarańczowy...... A propos dyni - w Hiszpanii wyrażenie "dać komuś dynię" oznacza to, co nasze "dać komuś kosza" albo "poczęstować czarną polewką" - zawsze mówiłam, że podróże kształcą.
Z racji pogody, dzień Wszystkich Świętych (Dia de Todos los Santos) nie kojarzy się Hiszpanom z zimnem i ciepłymi kurtkami. Na cmentarzach nie wolno też palić zniczy (ze wzdlędów p-poż), więc tylko przynosi się kwiaty. Ale spotkania rodzinne są bardzo powszechne i je się dużo słodkich wypieków, a najpopularniejsze są "kości świętego" czyli marcepanowe rurki z kremem. W okolicach Alicante jest też zwyczaj palenia świec w oknach domów w wigilię Zaduszek, by dusze zmarłych znalazły drogę do domu.