czwartek, 20 stycznia 2022

Morskie opowieści 2

 Miał być ciąg dalszy morskiego jedzonka i voila! Dziś o małżach, mulach czy szczeżujach.

Tak wygląda kilo małży pracowicie oskrobanych i oczyszczonych.

Tym razem głównym kucharzem był Antek. Zgrabnie pokroił cebulę i czosnek, podsmażył na oliwie i dodał białego wina. 
Gdy procenty wyparowały dorzucił mule, przykrył szczelnie garnek i co chwilę potrząsał, by wszystkie zwierzaki miały okazję się ugotować. Tak wyglądało gotowe danie w garnku i już wyłowione i gotowe do konsumpcji w miseczce.
Do tego białe wino i bagietka maczana w sosie wybornie smakowała. 

A potem uzupełniliśmy jeszcze obiad miseczką pysznego kremu z dyni i nikt nie wyszedł głodny.

Teraz się zastanawiamy, jak zrobić: kalmary, langustynki, krewetki, ostrygi i homary.......

No cóż, człowiek uczy się całe życie, trzeba się tylko odważyć!

1 komentarz:

  1. To prawda,że człowiek uczy się przez całe życie ,ale nie zawsze jest ta wiedza mu potrzebna...Nie sądzę aby umiejętność przyrządzania morskich robali to jest to, co chciałabym zgłębić i docenić, ale podziwiam Wasze starania...pełen szacun!

    OdpowiedzUsuń