Czwarty tydzień naszego pobytu w Lo Monte prawie się kończy, a był bardzo pracowity. Pogoda w dalszym ciągu letnia, ale noce są zdecydowanie chłodniejsze. Wczoraj mieliśmy też silny wiatr i dobrze, że byliśmy na obrzeżach orkanu, który przechodził przez Francję, Włochy i środkową Hiszpanię. U nas tylko bardzo wiało i był to ciepły wiatr.
W poniedziałek przyleciała Ela, więc we wtorek poszliśmy w odwiedziny, a Zenek pomagał przy instalacji anteny satelitarnej, w środę przyjechały Antki i tradycyjnie mieliśmy wspólny obiadek - powitalną paellę. Wczoraj był dalszy dzień świętowania, bo Zenek miał urodziny i postanowiliśmy zgromadzić wszystkich okolicznych znajomych i jeszcze dodatkowo przyjechał Helmut i Isa, nasi niemieccy znajomi, którzy w drodze na swoje zimowisko wpadają do nas na dzień czy dwa.
Było dużo słodkiego - Ela przywiozła z Polski sernik i makowiec - były też deski serów dla tych, co za słodyczami nie przepadają, a zdrowie Zenka wznieśliśmy francuskim szampanem.Isa i Helmut zostali jeszcze na dzisiaj, więc znów była okazja do wspólnego obiadu i zgadnijcie co było na obiad? - znów paella! Generalnie paella to jest świetne danie - jeden garnek, prawie samo się robi i nie trzeba zbyt dużo mieszać w garnku. I dodatkową zaletą jest to, że prawie każdy ją lubi.
A jutro wracamy do normalnej codzienności, czyli rowerek, zakupy, obiad, spacer i odpoczynek po dobrze spędzonym dniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz