i załapaliśmy się na uroczystość ku czci poległych lizbońskich strażaków (bombeiros). Było uroczyście z hymnami, wieńcami i przemówieniami oficjeli. A strażacy wyglądają w mundurach podobnie do żołnierzy, tylko zamiast karabinów mają toporki
Potem ruszyliśmy na poszukiwania katedry i zamku Sao Jorge.
Romańska Katedra Najświętszej Marii Panny upamiętnia wyzwolenie miasta spod Maurów i była zbudowana w 1150 roku.
Rozeta i wnętrze
Zaglądnęliśmy także na dziedziniec, gdzie trwają prace wykopaliskowe, bo katedra została postawiona w miejscu o bogatej historii fenicko-rzymsko-arabskiej.
I jeszcze zdjęcie krużgankówPotem wąskimi uliczkami pomaszerowaliśmy do góry do Castelo de Sao Jorge, czyli po naszemu Zamku św. Jerzego. Zamek ładnie się prezentuje również patrząc od strony miasta
Do zwiedzania są tylko mury i baszty zamkowe - cały środek jest zniszczony i w zasadzie nie ma żadnych pomieszczeń, ale wokół można pochodzić po romantycznym ogrodzie i nawet spotkać pawia
Pawi było kilka, lecz nie chciały rozłożyć ogonów, bo wiatr dziś był dość solidny i pewnie się bały, że je wywieje!
Nachodziłam się po tych murach, ale było warto, bo widoki były fantastyczne - na wszystkie strony.
No i po wycieczce do zamku trzeba było zejść na dół i znów były schody, schody, schody..... dawno się tak nie nachodziliśmy po schodach.
A to zdjęcia uliczek. Na jednej z nich było "ćwierkająco" - prawie przy każdym domku wisiała klatka z kanarkami lub papużkami
Czekając na autobus powrotny mogliśmy podziwiać lizbońskie riksze dla turystów - ta akurat jest duża, wypasiona, dla 6 osób, ale były też mniejsze 2-3 osobowe.
Jutro idziemy zwiedzać Belem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz