Salamanca jest godna polecenia. Kemping oddalony co prawda od miasta, ale przystanek autobusowy jest tuż przy kempingu i wozi chętnych do samego historycznego centrum. Oglądnęliśmy Plaza Mayor
zbudowany w latach 1729-55 i używany jako arena do walk byków do połowy XIX wieku. W podcieniach są ekskluzywne sklepy i restauracje, a po środku snują się turyści.
Potem zwiedziliśmy Casa de Las Conchas, czyli Dom z Muszlami, zbudowany przez kawalera orderu Św. Jakuba, który po odbyciu pielgrzymki do Santiago di Compostela zbudował dom upamiętniający tę pielgrzymkę. Obecnie jest tu biblioteka, ale można sobie pochodzić po dziedzińcu wewnętrznym
A potem poszliśmy do katedry, a w zasadzie do dwóch katedr, bo obok tej budowanej w latach 1120 - 1236 wzniesiono nową katedrę większą i bardziej okazałą.
Stara jest trzynawowa i bardziej surowa w wystroju, choć na ścianach dość dobrze zachowały się malowidła. Ma za to przepiękny ołtarz składający się z 50 małych obrazów okolonych złoceniami.
Nowa Katedra jest okolona bocznymi kaplicami, a po środku ma chór z dwoma organami oraz skromniejszy ołtarz.
W trakcie zwiedzania mieliśmy mały koncert - ktoś "ćwiczył gamy" i brzmiało to dostojnie. Poniżej zdjęcia kilku kaplic.
Bryły obydwu katedr są zbudowane z piaskowca, a najwięcej zdobień znajduje się na dachu
oraz przy drzwiach.
I tu mała ciekawostka - w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku dowcipni renowatorzy dodali do rzeźb współczesne elementy. Trudno je wypatrzyć, więc zdjęcie z sieci: astronauta i faun z lodami.
Wszystkie stare budynki zbudowane są z piaskowca, a te młodsze wiekiem są obłożone piaskowymi płytami. Sprawia to wrażenie niesamowitego ładu architektonicznego i bardzo przyjemnie się po takich ulicach spaceruje.
Dziś nocujemy w Burgos, a jutro jedziemy dalej. Hurra, znów nad morze - w okolice Bilbao.