Ale warto było, bo miasteczko jest bardzo urokliwe i ma przepiękne plaże, szerokie i pełne żółciutkiego piasku.
Na plaży natrafiliśmy na wystawę tradycyjnych łodzi rybackich
oraz zapoznaliśmy się z miejscową metodą suszenia ryb.Rybki są patroszone i rozkładane na metalowe siatki i schną sobie na słońcu i wietrze. Można je było kupić, ale coś chętnych wśród turystów nie było. Były nawet suszone ośmiornice - zastanawiałam się czy nie kupić przypadkiem dla nowej ekipy, by nie zazdrościła tej starej (hihihi).
Potem pojeździliśmy po wąskich uliczkach podziwiając fasady niektórych domów i ......wiszące pranie. W niektórych uliczkach intensywnie pachniało mydłem i wygląda na to, że niedziela jest tradycyjnym dniem prania.
Ale w niektórych uliczkach pachniało grillowanymi rybkami, więc skusiliśmy się na pysznego dorsza
"bacalhau a casa" z ziemniaczkami - popatrzcie.
Starsze tubylcze kobitki chodzą ubrane w tradycyjne stroje: spódnica (tradycyjnie to było aż 7 flanelowych spódnic), haftowany fartuch, dziergana pelerynka i chusta. Nie miałam śmiałości zrobić Pani zdjęcia z przodu, więc jest tylko z tyłu. Pewnie mają dość nachalnych turystów z aparatami fotograficznymi.
Miasteczko jest bardzo zróżnicowane, są ładnie odnowione domy, ale też trafiają się takie wołające o bogatego właściciela.
Postanowiliśmy skorzystać z kolejki, by dostać się do górnej części miasteczka.
Widoki z klifu były fantastyczne - całe Nazare jak na dłoni!
W VIII wieku w okolice miasteczka przybył mnich z figurką Czarnej Madonny z Nazaretu. Został pustelnikiem i zamieszkał w grocie na klifie. Po śmierci został tam pochowany, a figurka Matki Boskiej postawiono na jego grobie. Wg legendy figurka uratowała życie Templariuszowi, który zapędził się z te okolice w pogoni za jeleniem i gdy okolicę pokryła mgła, o mało co nie spadł do oceanu. Na pamiątkę cudu postawił kapliczkę. Dziś nikt na koniach nie galopuje, więc ostrzeżenia przed wylądowaniem w oceanie dotyczą mechanicznych rumaków.
Potem pojechaliśmy do Forte de Sao Miguel Arcanjo, zbudowanego w XVI wieku, który służył do obrony przed piratami, a dziś jest chętnie odwiedzany dla pięknych widoków. Fort stoi na cyplu z trzech stron otoczony oceanem.
A ocean jest w tym miejscu bardzo sławny, bo generuje największe fale na świecie.
Dziś niestety fal nie było ale jak kto ciekawy to sobie może pooglądać np:
https://www.youtube.com/watch?v=awjMSjic268
Ja zrobiłam zdjęcia zdjęć, które wisiały w jednej z sal wystawowych
Sprawcą tak wielkich fal jest Kanion Nazare głęboki aż na 2 km.
Sfotografowałam model dna oceanu; cypel pośrodku zdjęcia to miejsce, gdzie stoi fort.
I na koniec plaża północna, ta na której lądują surferzy.
Powrót był koszmarny, zasapaliśmy się pomimo silników, ale daliśmy radę.
Jutro jedziemy do Fatimy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz