piątek, 30 września 2016

Dziś było zwiedzanie ruin. Zenek rano poszedł po bilety, by później nie stać w długiej kolejce, a my spokojnie po kawie ruszyliśmy na oglądanie.
Zdjęcie Wezuwiusza od strony Pompei - odległość jak widać nie jest zbyt duża
Bardzo nam się podobała Villa dei Misteri z bardzo ładnie zachowanymi freskami.
Więcej zdjęć można zobaczyć tu: http://spazioinwind.libero.it/popoli_antichi/altro/pompei-misteri.html
Spotkaliśmy się też z dawnym mieszkańcem - niestety był za szybką i jakiś taki małomówny.
Potem pochodziliśmy po kwaterach, które dwa lata temu były zamknięte i tu wypatrzyliśmy piekarnie z dużymi piecami chlebowymi i żarnami do mielenia mąki. Żarna są kamienne, a zrobienie części ruchomej wymagało pewnie dużego nakładu pracy.
Tu jeszcze zdjęcie jednej z posadzek, świetnie zachowanej i kolumn w wewnętrznym patio jednego z bogatszych domów.
A na koniec galeria zdjęć współczesnej sztuki, porozstawianej po całym obszarze wykopalisk autorstwa polskiego rzeźbiarza Igora Mitoraja. Mitoraj mieszkał i tworzył w Pietrasanta w Toskani, zmarł w 2014 roku i marzył, by jego dzieła stanęły w Pompejach na terenie wykopalisk. I stoją ( albo leżą) !!!

czwartek, 29 września 2016

Wczoraj przyjechaliśmy do Pompei. Zainstalowaliśmy się na kempingu Zeus i mamy ambitny plan zwiedzania. Dziś miały być wykopaliska, ale jak zobaczyliśmy długość kolejki do kasy, to zrobiliśmy w tył zwrot i zamiast łazić po ruinach, Jarek i ja pojechaliśmy zdobyć Wezuwiusza, a Lucyna i Zenek stwierdzili, że jakieś tam wygasłe wulkany ich nie interesują.
Okazało się, że wulkan wcale nie jest taki wygasły, co widać na załączonym zdjęciu - dymiło się, choć niezbyt intensywnie.
Pojechaliśmy autobusem i byliśmy pod wrażeniem umiejętności kierowcy. Droga na górę (1000 metrów) jest bardzo kręta, wąska i ma mnóstwo zakrętów 180 stopni. Kierowca trąbił praktycznie całą drogę w górę i potem na dół, ostrzegając innych, bo droga nie dość, że kręta, to pobocza ma  zarośnięte krzewami i drzewami i nic nie widać, co jest za zakrętem - to jeden z nich.

A teraz wulkan - ma wysokość 1281 metrów, głębokość krateru 230 m i średnicę 550-650 m. Dojechaliśmy na wysokość 1000 metrów, więc te 281 trzeba było wdrapać się na piechotę. Tak to wygląda z góry - to ten odcinek powyżej linii roślinności.
A to my na drodze wzdłuż krateru.
Widok na krater
Ostatnia erupcja wulkanu była w 1944, a naukowcy na podstawie wcześniejszych danych obliczyli cykl wybuchów na 20 lat. Znaczy się, że do dziś powinien już ze trzy razy wybuchnąć, ale nic się nie działo. Badacze wulkanów uważają, że krater wulkanu zatkał się i lawa nie może się wydostać. A ponoć zakorkowane wulkany są bardzo niebezpieczne, bo nie można przewidzieć ich erupcji, a jeśli ta już nastąpi może być gigantyczna. W pobliżu mieszka około 3 milionów ludzi, więc może być nieciekawie.....
Wezuwiusz jest jednym z dwóch wulkanów w okolicy - drugi Campi Flegrei jest po drugiej stronie Neapolu i naukowcy mówią, że jest duże prawdopodobieństwo, że wybuchną razem. Campi Flegrei jest superwulkanem, a jego kaldera ma średnicę 13 km.
I chyba nawet modlitwy nic nie pomogą na siły natury...
A tu ja przed wejściem na górę - zdjęcia po zejściu nie ma.
Znów jesteśmy on-line, więc uzupełniam blogowe wpisy.
W poniedziałek dojechaliśmy do Orvieto, które zwiedziliśmy sobie we wtorek. Były dwa cele: Jarek chciał zwiedzić podziemia, a Zenek miał ochotę na porchettę, czyli bułę z pieczoną świnią. Oba cele zostały zrealizowane, a my z Lucyną pracowałyśmy jako damy do towarzystwa. Jak zwykle zachwycaliśmy się frontem katedry, który jest chyba najładniejszy ze wszystkich włoskich kościołów.
A przed katedrą stał wojskowy samochód z żołdakami z długą bronią i pilnowali czy wszystko jest w porządku. Tu na zdjęciu widać zmianę warty - była akurat 12 godzina, więc nowi żołnierze przyjechali zluzować starych. Podobny samochód widzieliśmy raz na parkingu przy autostradzie, widać Włosi używają wojska do pilnowania ulic przed zamachami.
Kilka dodatkowych zdjęć z Orvieto - lawendowy sklep i urocza uliczka
oraz widok na okolicę

niedziela, 25 września 2016

W piątek wieczorem dojechała Lucyna z Jarkiem i przez dwa dni sobie odpoczywaliśmy. Pogoda jest ładna, cieplutko i bezwietrznie, a dziś Jarek poszedł się wykąpać w jeziorze.
Na zdjęciu opuszczone jarkowe kapcie ( w roli martwej natury), no i sam Pan Jarek wynurzający się z wody (całkiem żywy).
Jutro jedziemy dalej na południe. Pierwszy przystanek w Orvieto po 400 km, a potem kemping w Pompejach. Tam pewnie zostaniemy kilka dni, bo chcemy odwiedzić Neapol i Wezuwiusza.
A Garda pożegnała nas dziś ładnym zachodem słońca.

poniedziałek, 19 września 2016

Cały czas siedzimy sobie nad Gardą i od czasu do czasu jeździmy na wycieczki rowerowe po okolicy. W sobotę zrobiliśmy wyprawę do sklepu w Peschierze po zakupy obiadowe - ok 14 km, więc obiad smakował wyśmienicie. Dziś pojechaliśmy do Lazise, pochodzić po starych uliczkach i zjeść pyszne lody. Samo miasteczko jest małe i ma ok 6 tysięcy mieszkańców, ale drugie tyle turystów przechadza się uliczkami. Cała starówka otoczona jest murami obronnymi z XIV wieku, a nad Lazise górują wieże zamku, którego historia sięga aż IX wieku. Samego zamku nie można niestety zwiedzać, jest w rękach prywatnych. Pierwotnie należał do magnackiej rodziny Scaligeri ( albo Della Scala). Okazuje się, że zamki tej rodziny są rozrzucone po całej okolicy zarówno Werony jak i Gardy.
Miasteczko na początku XV wieku przeszło pod panowanie Wenecji i było ważnym ośrodkiem militarnym i celnym.
Dziś ma dużo restauracji, pubów i sklepów z torebkami i butami - tu kilka zdjęć starszych budynków
oraz nabrzeże, dawny urząd celny i port. Port jak widać dziś tylko dla motorówek.
I na koniec współczesny "zamek" przy zamku.

czwartek, 15 września 2016

Fossalta, Garda

Wczoraj zjechaliśmy z gór prawie 1400 m i jesteśmy już nad Gardą, ale tym razem na innym kempingu, bo wszystkie w Peschierze były zajęte. Jechaliśmy malowniczą doliną Val Venosta, i całą drogę aż do Bolzano mijaliśmy sady jabłoniowe. Od czasu do czasu na horyzoncie pojawiał się jakiś zameczek, a dwa udało mi się nawet sfotografować - ten pierwszy ma chyba polską flagę na wieży, to może należy do jakiegoś naszego rodaka, albo chociaż do polonofila.
Nad Gardą jest znacznie cieplej niż w górach, tak więc wczoraj po rozbiciu obozowiska byliśmy prawie ugotowani. Dziś nie ma słońca i w prognozach jest deszcz, ale jest ciepło i będzie można wypić butelkę wina siedząc pod markizą i słuchając deszczu padającego na kamperka.

wtorek, 13 września 2016

Wycieczka rowerowa udała się - objechaliśmy całe jezioro dookoła (tu zdjęcie z sieci),
a tu moje własne - jechaliśmy najpierw górnym brzegiem, bo był lepiej z rana oświetlony słońcem.
Słynna zatopiona wieża kościoła jest po drugiej stronie - to widziana przez całe jezioro
a tu zdjęcia z drugiego brzegu
XIV-wieczny kościół był pod wezwaniem św. Katarzyny i w zimie gdy jezioro jest zmarznięte, to pewnie można do niej podejść. Miejscowi mówią, że w mroźne noce słychać bicie zdemontowanych dzwonów....
I jeszcze jedno zdjęcie z sieci - renowacja wieży przeprowadzona przy obniżonym stanie jeziora
Na koniec wycieczki zdjęcia z tamy: na całe jezioro i w drugą stronę na kemping i małe jeziorko poniżej.
Bardzo ciekawe są konstrukcje umieszczone tuż przy tamie i chyba mające na celu awaryjne odbieranie nadmiaru wody. Wyglądają jak wielkie pułapki mrówkolwa.