środa, 25 września 2013

Dziś miał być tylko przejazd do następnego miasta, ale po drodze chcieliśmy zwiedzić średniowieczne miasteczko San Leo i jego twierdzę. Wjazd do miasteczka jest prawie taki sam jak 700 lat temu - droga przytulona do skały i brama wjazdowa:








Mieliśmy obawy przed wjazdem do San Leo, bo nigdy nie wiadomo, czy będzie tam dosyć miejsca na ewentualny "w tył zwrot", ale miasteczko ma duży parking, na którym można nawet zanocować. Do twierdzy trzeba było się trochę po wspinać, ale było warto.
Zarówno twierdza jak i miasteczko jest zbudowane na skale. Miasteczko ma bogatą historię, a w 963 roku było nawet stolicą państwa papieskiego. Twierdza była wykorzystywana militarnie do XVII wieku, a potem służyła jako więzienie do początku XX wieku. W czasie II wojny znów przypomniano sobie o jej militarnej funkcji, a po wojnie to już tylko atrakcja turystyczna.
 Model twierdzy powyżej, a poniżej kilka zdjęć z natury

 W środku można zwiedzić kilka ekspozycji, np broni wszelakiej
 a także podziemia z celami i sale tortur. Poniżej krzesło dla fakira - sprawdziłam: te wystające bolce są naprawdę ostre.
No i oczywiście kilka zdjęć okolic, jako że twierdza jest na wzniesieniu:
I jeszcze jedno zdjęcie na którym widać twierdzę w całej okazałości wraz ze skalnym wzgórzem.

Po zwiedzaniu pojechaliśmy dalej, do Arezzo. Droga miała być lekka, łatwa i przyjemna, a ponieważ omijamy drogi płatne, to nasza nawigacyjna "Jadzia" przeciągnęła nas przez Apeniny po miejscowych drogach, co prawda asfaltowych, ale dla kampera ledwo przejezdnych. Było ma pewno malowniczo!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz