sobota, 25 października 2014

Po południu powiało i od razu na jeziorze zaroiło się od surferów i żaglówek.
Jarek:
i kaczki, które tez się wyroiły
A na koniec zdjęcie palm z kampingu.
Dziś już sobota i jesteśmy coraz bliżej domu. Ale po kolei: w środę rano obudził nas wiatr i szumiące morze zapowiadające zmianę pogody. Morze na lewo wyglądało tak:                                                                         a na prawo tak:
Wiało na 5 w skali beauforta i nawet znaleźli się śmiałkowie do surfowania. Potem wiatr rozgonił chmury i do końca dnia było ładnie. Pod wieczór znów się zachmurzyło, a w nocy mieliśmy burzę z piorunami.
Pani w recepcji melancholijnie stwierdziła, że to już koniec lata, więc pod wieczór spakowaliśmy się i rano w czwartek ruszyliśmy w kierunku Gardy. Jadąc na północ obserwowaliśmy malutki skrawek błękitnego nieba, który powiększał się wraz z pokonywanymi kilometrami. W okolicach Modeny znów mieliśmy lato w pełni. Kampingi na południu Gardy w dalszym ciągu zapełnione, więc po zrobieniu zakupów ruszyliśmy do Torbole - Jarek z nadzieją, że jeszcze sobie popływa na Gardzie.
Pogoda ładna, choć dziś trochę chłodniej niż wczoraj. Po jeziorze pływają statki, 
surferów jak na lekarstwo (Jarkowi udało się trochę poślizgać), w miasteczku co piąty sklep otwarty, bo turystów coraz mniej. My też jutro ruszamy do domu, tak, że we wtorek będziemy spać we własnym domu.

wtorek, 21 października 2014

Uciekliśmy z Manfredonii w sobotę rano, bo komary żyć nam nie dawały. Własciciel kampingu szykował się do oprysków, ale nie wiem czy to coś pomogło, bo przecież na okolicznych bagnach nie było żadnych antykomarowych akcji. No cóż, kamping był fajny, tani ( tylko 12 eu) i z piękną plażą, ale polecić go tylko można gdy wiatr wieje od morza....
Pojechaliśmy wzdłuż wybrzaża Adriatyku w kierunku Ancony. Krajobrazy nam się co chwilkę zmieniały, i tak:
- było dużo tuneli
- kamieniołomy przy drodze, gdzie widac było wielkie bloki przygotowane do transportu
- nadmorskie miasteczka ciągnące się prawie nieprzerwanie
- rolnicze uprawy - znów oliwki, winogrona i "posprzątane" pola
W końcu dojechaliśmy do Porto Sant'Elpidio i zainstalowaliśmy się na kampingu Le Mimose. Kamping naprawdę wart polecenia, choć plaża niestety kamienista.
Na nadmorskiej promenadzie sprzedają rybki prosto złowione w morzu (to sole - pychotka),
a po morzu pływają żaglówki
Pogoda w dalszym ciągu świetna, lokalne wino też jest dobre, czyli ciąg dalszy dolce vita.
Na dole jest link do google map, więc mozecie sobie "pochodzić".

piątek, 17 października 2014

Przez trzy dni mieliśmy prawie idealnę pogodę - wiatr od morza, cieplutki ale trochę wilgotny i udało  się (co niektórym) wejść na wyższy stopień lenistwa. Wygląda to tak:
Reszta załogi albo gotuje albo sprząta po gotowaniu - oczywiście w przerwach między jednym a drugim odpoczynkiem!!!
Jesteśmy rozstawieni tuż przy plaży i jest to trzecia piaszczysta plaża, na którą udało nam się trafić. Jarek codziennie sprawdzał siłę wiatru licząc na wspaniałe serfowanie - to widok na Jarka
a to widok na Jarka kampera:
Wczoraj wiatr zaczął wiać od lądu i przywiał nam chmary muszek i komarów, bo okolice tu są cokolwiek bagienne. Dziś też komary nam strasznie dokuczały, więc jutro ruszamy na północ, bo szkoda siedzieć w środku, gdy pogoda taka ładna. Jdynie Jarek jest trochę smutny, bo ma wspaniałe warunki do pływania. Wczoraj zaliczył najszybsze śmiganie w swoim życiu, a dzis praktycznie nie wychodził z wody. Mamy nadzieję, że 300 km dalej tez będzie dobrze dmuchało.
Na koniec kilka zdjęć kaktusów dziko rosnących, których tu jest zatrzęsienie:
A tu ślimaczki przyssane do do sukulentów - pewnie wysysaja wodę, spryciule
I na koniec sieci rybackie suszące się na skraju plaży

wtorek, 14 października 2014

Jeszcze wczoraj rano byliśmy nad morzem Tyreńskim, a po południu przenieśliśmy się nad Adriatyk.
Pożegnalny zachód słońca z Paestum
Przez cały tydzień stał na morzu statek - ciągle w tym samym miejscu. Chyba załoga go porzuciła, albo szukali jakiś skarbów na dnie.
Teraz zakotwiczyliśmy w Manfredonii, tuż pod ostrogą włoskiego buta i niestety zachodów słońca nie będzie - może uda mi się zrobić wschód słońca, jak się wcześniej obudzę.
Jadąc do Manfredonii mijaliśmy kilka krain krajobrazowych. Na początku było zwyczajnie - wzgórza, drzewa, gdzie niegdzie uprawy i dość gęsta zabudowa, przeważnie miasteczka posadowione na wzgórzach - jedynie dziwiliśmy się znakom "Uwaga krowy" przy autostradzie
Potem krajobraz zrobił się trochę księżycowy (nie licząć trawy) i taki jakiś dziki
 Potem zaczął trochę przypominać Toskanię - brakło mu tylko cyprysów i pini
Aż w końcu zrobiło się płasko i kilometrami ciągnęły się uprawy winorośli i drzewek oliwnych. Zenek mówi, że w tych okolicach  kilkanaście lat temu były te obozy pracy, gdzie trzymano Polaków i zmuszano do pracy na polach. My się do żadnej roboty zagonić nie damy!!!! Co najwyżej możemy popróbować lokalnych wyrobów winiarskich.
Dziś trochę pospacerowaliśmy po plaży, mocząc nogi w słonej wodzie - nadal jest ciepło i słonecznie, woda też w morzu jest ciepła. Jarek trochę sobie pośmigał na desce, ale narzekał, że wiatry za słabe.

czwartek, 9 października 2014

Siedzimy sobie na kampingu Athena koło Paestum i cieszymy się z pięknej pogody, ciepłych nocy, pięknej plaży i szumiącego morza.
Codziennie mamy takie zachody słońca
a rano i wieczorem latają nad nami balony, bo gdzieś w pobliżu są zawody. Zdjęć balonowych nie robiłam, bo dla nas leszczyniaków to żadna atrakcja.
Wczoraj zrobiliśmy sobie 10 kilometrową wycieczkę do pobliskiego miasteczka na zakupy, a dziś pojeździliśmy po okolicy w poszukiwaniu preparatów na mrówki.
Mrówki to tutaj plaga i gdy na poprzednim kampingu stanęliśmy koło zarośli, to na następny dzień mrówki spacerowały po samochodzie jak po Marszałkowskiej, chciały się nawet zalęgnąć w jednej z szafek, ale Zenek wykazał się czujnością i nie mamy mrowiska.
Zdjęcia z dzisiejszej wycieczki:
- uroczy dom z restauracją
- mury obronne starożytnego Paestum
Orginalny mur miały ok 7 metrów wysokości i jak widać jakieś 4 metry szerokości, a to co zostało nie jest wyższe niż 2 metry, ale widać jeszcze kamienie, których miejscowi nie zdążyli wykorzystać.

- wieża obronna zwana Cavallara
Wieża była zbudowana w 1566 roku jako jedna z łańcucha 111 wież na wybrzeżu Amalfi i Cileno. Miały one za zadanie ostrzegać przed atakiem z morza. Rozstawione były w zasięgu wzroku, więc nocą palono ogniska, a w dzień wysyłano sygnały dymne (tak jak Indianie).

- fontanna hotelu Savoy - niedaleko kampingu stoi nowoczesny hotel. W środku nie byliśmy, a z zewnątrz ma bardzo ładny podjazd i piękną fontannę. Fontanna jest zbudowana z czarnego kamienia i woda przelewa się z jednego końca do drugiego

poniedziałek, 6 października 2014

Pogoda u nas nadal letnia, więc dziś ruszyliśmy na wycieczkę rowerową do pobliskiego Paestum.
Do zwiedzania sa tu wykopaliska archeologiczne i trzy bardzo dobrze zachowane świątynie greckie. Miasto było założone w VI wieku p.n.e przez Greków i nazywało się Posejdonia, a potem przeszło w ręce Rzymian, tak więc świątynie są greckie w wyglądzie, a układ miasta i rozkład pomieszczeń domowych - rzymskie.
Miasto jest tylko w części odkopane, co ładnie widać na poniższym zdjęciu. Ta żółta linia z góry na dół to aktualna droga asfaltowa, która przecina starożytne miasto na pół
Widać to świetnie w przypadku amfiteatru, którego jest tylko połowa - tam gdzie drzewa to jest droga, a biały dom stoi na amfiteatrze.
Świątynia Ateny
Świątynia Hery
i najlepiej zachowana świątynia Neptuna
Ruiny nie są tak imponujące jak w Pompejach, ale i tak widać zarysy ścian i można odgadnąć charakter pomieszczeń. Tu na przykład jest atrium z basenikiem na deszczówkę
a tu odkryliśmy duży basen z systemem doprowadzającym wodę
Na ulicach też były w Posejdoni (podobnie jak w Pompejach) zbiorniki na wodę - tylko te są bardziej zniszczone
Wypatrzyłam też dziwne urządzenie - wygląda jak podstawa wyciskarki - może oliwy, kto wie
a w lewym dolnym dolnym rogu wygrzewała się jaszczurka. 
Jaszczurek to było tam całe mnóstwo, co chwilę jakaś uciekała spod nóg i trzeba było chodzić powoli, by ich nie rozdeptać.
Zrobiłam zdjęcia jeszcze dwóch okrągłych budowli;
- to tak zwane comitium czyli miejsce zgromadzeń - to jest rzymskie
 - a to agora (po włosku ekklesiasterion) - i to jest greckie.
Jak widać w Posejdoni - Paestum widać wpływy i greckie i rzymskie.
A ta budowla to kapliczka ku czci herosa założyciela miasta zwana Heroon
Do środka nie można było zaglądnąć, ale ponoć archeolodzy znaleźli w środku wazę z miodem. Tak to pewnie wyglądało 2500 lat temu
Jest jeszcze muzeum do zwiedzenia, ale dziś w poniedziałek było niestety zamknięte. Może wybierzemy się jutro.