Wiało na 5 w skali beauforta i nawet znaleźli się śmiałkowie do surfowania. Potem wiatr rozgonił chmury i do końca dnia było ładnie. Pod wieczór znów się zachmurzyło, a w nocy mieliśmy burzę z piorunami.
Pani w recepcji melancholijnie stwierdziła, że to już koniec lata, więc pod wieczór spakowaliśmy się i rano w czwartek ruszyliśmy w kierunku Gardy. Jadąc na północ obserwowaliśmy malutki skrawek błękitnego nieba, który powiększał się wraz z pokonywanymi kilometrami. W okolicach Modeny znów mieliśmy lato w pełni. Kampingi na południu Gardy w dalszym ciągu zapełnione, więc po zrobieniu zakupów ruszyliśmy do Torbole - Jarek z nadzieją, że jeszcze sobie popływa na Gardzie.
Pogoda ładna, choć dziś trochę chłodniej niż wczoraj. Po jeziorze pływają statki,
surferów jak na lekarstwo (Jarkowi udało się trochę poślizgać), w miasteczku co piąty sklep otwarty, bo turystów coraz mniej. My też jutro ruszamy do domu, tak, że we wtorek będziemy spać we własnym domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz