Pożegnalny zachód słońca z Paestum
Przez cały tydzień stał na morzu statek - ciągle w tym samym miejscu. Chyba załoga go porzuciła, albo szukali jakiś skarbów na dnie.
Teraz zakotwiczyliśmy w Manfredonii, tuż pod ostrogą włoskiego buta i niestety zachodów słońca nie będzie - może uda mi się zrobić wschód słońca, jak się wcześniej obudzę.
Jadąc do Manfredonii mijaliśmy kilka krain krajobrazowych. Na początku było zwyczajnie - wzgórza, drzewa, gdzie niegdzie uprawy i dość gęsta zabudowa, przeważnie miasteczka posadowione na wzgórzach - jedynie dziwiliśmy się znakom "Uwaga krowy" przy autostradzie
Potem krajobraz zrobił się trochę księżycowy (nie licząć trawy) i taki jakiś dziki
Potem zaczął trochę przypominać Toskanię - brakło mu tylko cyprysów i pini
Aż w końcu zrobiło się płasko i kilometrami ciągnęły się uprawy winorośli i drzewek oliwnych. Zenek mówi, że w tych okolicach kilkanaście lat temu były te obozy pracy, gdzie trzymano Polaków i zmuszano do pracy na polach. My się do żadnej roboty zagonić nie damy!!!! Co najwyżej możemy popróbować lokalnych wyrobów winiarskich.
Dziś trochę pospacerowaliśmy po plaży, mocząc nogi w słonej wodzie - nadal jest ciepło i słonecznie, woda też w morzu jest ciepła. Jarek trochę sobie pośmigał na desce, ale narzekał, że wiatry za słabe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz