Już jesteśmy na miejscu i teraz odpoczywamy po iście herkulesowej pracy związanej z rozbijaniem obozu.
Ale po kolei. Drugiego dnia we Francji mieliśmy przedsmak ciepełka, które na nas czeka w Hiszpanii. Nocowaliśmy na fajnym kempingu La Grange Neuve obok parku safari, ale okazało się, że w tym parku to były 2 strusie, jeden bawół, około 10 antylop i dwa dromadery - a przynajmniej tylko tyle widać było zza kempingowego płota. Ale kemping fajny i do wieczora całkowicie zapełnił się przejeżdżającymi emerytami.
Pierwszy nocleg zrobiliśmy w Peniscoli na kempingu Los Pinos, zajmując jedno z nielicznych wolnych miejsc, zjedliśmy w kampingowej restauracji obiado-kolację i w następnym dniu zameldowaliśmy się w Lo Monte.
Zenek najbardziej obawiał się o stan przyczepy po półtorarocznym parkowaniu na świeżym powietrzu. Ale okazało się, że przyczepa jest w doskonałym stanie - koła miały powietrze, ściany boczne w miarę czyste, tylko dach wyglądał na trochę zabrudzony. Poprosiliśmy więc obsługę o zaciągnięcie przyczepy na stanowisko i zaraz po pysznym obiadku (zjedzonym w knajpce) zabraliśmy się za jej rozpakowanie. Do wieczora udało nam się powynosić wszystkie rzeczy, uruchomić rowery i ustawić przyczepę na docelowym miejscu. Pierwszą noc spędziliśmy jeszcze w kamperze, bo czasu już nie starczyło na posprzątanie środka.
Dzisiaj przypomniałem , że jesteście w drodze. Zazdraszczam , ale też Wam gratuluję. U nas trochę zimniej 3 do 10 Celsjusza i trochę pada, zapowiadają przymrozki więc pozostaje wmawiać sobie , że jest fajnie, Marek
OdpowiedzUsuńNo tak, wmawianie czasem pomaga. Słoneczka życzę i lepszej pogody.
Usuń