Następne alzackie miasteczko na trasie zwiedzania. Przybyliśmy na kemping i okazało się, że możemy zostać tu tylko jedną noc, bo na weekend wszystko zarezerwowane. No to zostaliśmy i po wypiciu kawy pojechaliśmy oglądnąć, co tam jest ciekawego. Miasteczko urokliwe, ale mniej niż Obernai. Odwiedziliśmy dwa kościoły: Eglise Sainte-Foy, który jest najstarszą budowlą w mieście - XII wieczną.
Wystrój bardzo surowy, jedyny ozdobny punkt to złocona ambona i oczywiście witrażeDrugi kościół: Eglise Saint-Georges był akurat w renowacji i ozdobnej wieży nie było widać, ale udało nam się wypatrzeć nietypowy dach z drugiej strony.Środek też surowy, za to witraże były nietypowe. Zenek powiedział, że takie picassowskie bardziej niż tradycyjne o tematyce kościelnej.
Ciekawe było to, że w obu kościołach nie było ławek, tylko poustawiane krzesła.
Potem pochodziliśmy po miasteczku - jest tam trochę szachulcowych budynków, ale zdecydowanie mniej niż w Obernai.
Ciekawe są bardzo wysokie dachy z kilkoma rzędami poddaszy - każdy rządek z mniejszymi okienkami. Dwie bramy wjazdowe strzegą starówki, a poza nimi jest reszta całkiem nowoczesnego miasteczka.I jeszcze bociany: w mieście zauważyliśmy dwa gniazda - jedno na wieży, a drugie na budynku arsenałuW tym był bociek i widać, że miasto postarało się o tego lokatora, bo podstawa gniazda jest całkiem współczesna. Za to na kempingu jest zadomowiony bociek - chodzi i sępi jedzenie, jak tylko usłyszy szczęk naczyń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz