środa, 29 kwietnia 2015

Wybraliśmy się dziś do Tarify, miasta najdalej wysuniętego na południe w Europie (na stałym lądzie, nie biorąc pod uwagę wysp). Zwiedziliśmy El Castillo de Guzman el Bueno, pojeździliśmy po wąskich uliczkach starego miasta i udało mi się zrobić kilka fajnych zdjęć.
Na początek Afryka - to zamglone pasmo na horyzoncie za morzem. Wodoloty pokonują drogę do Tangeru przez 35 minut.
A tu widać dwa akweny: po prawej Ocean Atlantycki, po lewej Morze śródziemne, a w środku droga, którą można dojechać na wyspę Las Palomas. Sama wyspa nie jest do zwiedzania, Guardia Civil ma na niej swoje obiekty.
Plaża po prawej ciągnie się aż do miejsca, gdzie mamy nasz kamping - ponad 7,5 km pięknego złocistego piasku, niestety zabrakło tu nadmorskiej promenady, więc musieliśmy jechać drogą.
Strzałka pokazuje "naszą" plażę.
A teraz zamek - zbudowany w X wieku przez kalifa Abd al-Rahmana III w celach obronno-mieszkalnych, odbity przez chrześcijan w 1292 nazwę zawdzięcza pierwszemu namiestnikowi królewskiemu Alonso Perez de Guzman el Bueno. Zamek był zarządzany przez armię aż do 1989 roku, a potem został przekazany cywilom i teraz trwają prace archeologiczno - rekonstrukcyjne.
Mogliśmy pochodzić po murach naokoło, do środka nie wpuszczają.
Jedyne pomieszczenie do którego można było zaglądnąć to dawny kościół, ale bez ołtarza, stały tylko ławki, lekktyka i "komplet  mebli do kawy"
Za to widoki z murów były na całe miasteczko
Przy wjeździe na wyspę stoi jeszcze jedna stara budowla - niestety też nie do zwiedzania - Castillo de Santa Catalina
Cała stara część miasta jest otoczona murami, a w środku są wąskie strome uliczki i pełno malutkich knajpek.
Gdy wróciliśmy na kamping  nad pobliską plażą unosiło się chyba z 200 kite'ów, bo wiatr był dziś niczego sobie, ale już nie miałam siły na następne zdjęcia - zrobiliśmy dziś prawie 30 km. Myślę, że w czasie majowego weekendu zjedzie się dużo amatorów sportów wodnych, więc postaram się coś pofotografować.

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Jesteśmy nad Oceanem Atlantyckim, jakieś 8 km za Tarifą. Kamping bardzo ładny, ma nawet stanowiska z trawą. Do plaży kawałek, trzeba przejść na drugą stronę drogi, ale plaża jest przepiękna  i pełna kite surferów i tych pływających na deskach też. To znaczy kite surferzy przeważnie przy brzegu, albo na piasku układają linki, a windsurferzy spokojnie śmigają po zatoce.
Słoneczko świeci, wiaterek w sam raz dla tych pływających i tylko co chwilę przelatują helikoptery, bo do Afryki jest stąd jakieś 15 km w linii prostej, to patrolują.
Za kampingiem jak zwykle wzgórza i tym razem jest pełno wiatraków.
Jutro wybieramy się do Tarify, to będzie ładna wycieczka rowerowa.

sobota, 25 kwietnia 2015

"Odpoczywamy" od zwiedzania zabytków, ale za to jeździmy sobie codziennie na rowerkach i oglądamy okolice.
Nad drogą dojazdową do miasteczka stoi na wzgórzu jeden z licznych hiszpańskich byków - patrzysz i od razu wiesz gdzie jesteś!
Miejscowi artyści pracują z różnym materiałem - tu widać niebanalny płot skomponowany z czego tylko się da
a w nadmorskiej uliczce wypatrzyliśmy rolnika z motyką.
W rzekach, które tu są zaznaczone na mapach, przeważnie nie ma wody, ale żeby od razu ciężarówki i koparki...
A na plaży czasem zdarza się też odrobina luksusu - dwuosobowe leżanki od opalania z zasłonkami, jak ktoś chce trochę intymności...
A tu ciekawostka camperowa - z Niemiec, jak widać po napisach. Rowery z przodu służą pewnie jako zderzak.

środa, 22 kwietnia 2015

Od dwóch dni odpoczywamy nad morzem. Miejscowość nazywa się Torre del Mar i jest jednym z wielu małych miasteczek na wybrzeżu Costa del Sol. Słońca mamy dużo, ciepła też. Wczoraj pojeździliśmy rowerami - jest ścieżka rowerowa wzdłuż całego wybrzeża
Z miejsca, gdzie zrobiłam zdjęcie do kampingu - na końcu widocznego cypla - jest 10 km i cały plaża za plażą.
Piasek niestety nie jest złocisty, raczej szaro-bury, ale cóż nie można mieć wszystkiego!
Miasteczko jest zadbane, w wielu miejscach można zobaczyć prace przy zieleni, a my cieszyliśmy się w miarę pustymi deptakami i brakiem tłumu turystów. 
Ale obok pięknych zadbanych rezydencji można też zobaczyć te zaniedbane:
Obok kampingu jest plaża ograniczona głazami i jak trochę powieje, to można pooglądać fale rozbijane na tych kamieniach.
I wreszcie udało mi się oddać aparat Zenkowi, więc mam fotkę.
Bardzo wygodny, stacjonarny rowerek - można rozmawiać przez komórkę, robić sweter na drutach albo poczytać gazetę i jednocześnie poopalać się.

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Kordoba przez długi czas była miastem wielokulturowym i w mieście współistniały trzy różne cywilizacje: islam, chrześcijaństwo i judaizm. Po judaizmie została dzielnica żydowska - plątanina wąziutkich uliczek niedaleko meczetu.
Nie brakowało oczywiście sklepów z pamiątkami.
Jeszcze kilka zdjęć ze zwiedzania:
- mozaiki z II wieku, które  można było oglądnąć w Alcazar'ze
- widok z wieży obronnej ma meczet i mury obronne
- jeszcze 3 zdjęcia z katedry
W niedzielę rano chcieliśmy ruszyć dalej, ale musieliśmy przepuścić przejeżdżającą obok kampingu Pielgrzymkę Świętego Dominika. Pielgrzymka podążała do kościółka św. Dominika położonego jakoś 5 km za miastem, a jej historia sięga ponad 500 lat.
Było bardzo kolorowo i wesoło, bo każda platforma śpiewała inną pieśń - no to popatrzcie:
Platformy były ciągnięte przez samochody  (pewnie kilkanaście lat temu były to konie)  a wśród aut trafił się nawet jeden żółciutki Hummer
Konie też były
A na koniec przejechał samochód do czyszczenia ulic, bo panie i panowie na platformach pomiędzy śpiewaniem piosenek coś tam podjadali, a resztki opakowań rzucane były na ulicę.
 I już myśleliśmy, że to koniec atrakcji, gdy nagle na horyzoncie pojawił się kierdel owiec. Razem z kozami maszerowały sobie jak ulica szeroka - miały zielone światło i policję do zatrzymywania samochodów.
Wczoraj wróciliśmy nad morze. Dziś był dzień zakupów i rozbijania obozu, a jutro ruszamy na wycieczkę rowerową po okolicy. Jak na razie mamy dość zabytków, więc będziemy wczasować nad wodą.