Dziś jest święto prowincji Walencji, tak więc jak prowincja długa i szeroka wszędzie gotowano paellę - w Pilar de la Horadada również. Cała impreza zaczęła się o pierwszej, więc zdążyliśmy zjeść nasz obiadek przed wyjazdem i nie musieliśmy łykać ślinki na widok takich pyszności.
Do zrobienia paelli potrzeba kucharza/kucharki, dużej specjalnej patelni, trochę mięsa, trochę papryki, marchewki, czosnku, cebuli czy co kto lubi no i ryż oczywiście i szafran. W tym gotowaniu było tradycyjnie na żywym ogniu, nie na jakiś butlach z gazem. No to popatrzcie:
Hiszpanie wiedzą, że chrust nadaje się również do ugotowania obiadu, nie tylko do ogrzewania domu.Efekt końcowy wyglądał tak:Jak widać każda jest inna, bo to jest tak samo jak z naszym bigosem - co kucharka to inny przepis.
Paelle po ugotowaniu zostały przetransportowane do namiotów i tam wspólnie z rodziną i znajomymi zjedzone.A dla gawiedzi była niespodzianka: paella GIGANTE i piwo - wszystko za friko. Chociaż nic nie ma za darmo - trzeba było swoje odstać w gigantycznej kolejce.
A teraz popatrzcie na na dużą patelnię - ciekawa jestem ile kilo ryżu tam wsypano. Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz