Ostatnie dwa dni spędziliśmy w Lillehammer. Całego kampingu pilnowała rodzinka trolli.
Poszliśmy sobie pochodzić trochę po miasteczku, które lata świetlności olimpijskiej ma dawno za sobą.
Nad miastem góruje skocznia narciarska.
Skoczni narciarskich widzieliśmy chyba z piętnaście w czasie naszej podróży. Przeważały raczej małe, takie w sam raz dla trenowania dzieci. Dużo też było stadionów narciarskich i wytyczonych szlaków dla biegaczy. Nic dziwnego, że Norwedzy przodują w narciarstwie biegowym i skokach. Śnieg im już niedługo spadnie i przez pół roku mogą sobie trenować.
Główna ulica Lillehammer wygląda tak:i można też spotkać taki okaz motoryzacji na czterech kołach i na dwóch też.
I jeszcze zdjęcia z uroczego zakątka też w środku miasta.
A na koniec zdjęcie ostatniego łosia, jakiego widzieliśmy w tej wyprawie :)
Zapraszamy także do czytania po 10 września - ruszamy tym razem na południe.