Ale na razie cieszymy się pobytem i nezmiennie pięknymi krajobrazami.
Wczoraj rano ruszyliśmy z Vannesund do Holm i była to ostatnia przeprawa na tej trasie. Fiordy pokanaliśmy takim promem
Rano było jeszcze trochę chmur, ale później, z godziny na godzinę było coraz ładniej.
Napotkaliśmy też pierwszy bardziej wypasiony wodospad w tej wyprawie. To widok nad drogą
a to widok pod drogą.
Zatrzymaliśmy się na kampingu Svaberget - był blisko mostu Simlestraumen.
Nazwa mostu podobna do Saltstraumen, a i pod mostem były wiry w trakcie przypływów i odpływów. To pewnie to wąskie gardło w pobliżu mostu powodowało te ruchy wody.
Zenek ruszył na wędkowanie
a ja z aparatem na fotograficzne safari.
Na początek panorama spod mostu
i okazy fauny i flory, które pleniły się tuż przy brzegu.To pewnie jakiś jeżowiec - wygląda jak duży kasztan jadalny, ale nie dał się oderwać od podłoża. Obok pełno ślimaczków: jeden chyba zasnął, bo leży na "grzbiecie" i nie trzyma się podłoża.
Była też cała kolonia ukwiałów. Ten dopiero rośnie albo się zwinął
a te już całkiem rozwinięte
Jak widać jest jeden rodzaj, ale w kilku różnych kolorach.
Kolonia jest świetnym schronieniem dla narybku - te rybki miały ok 10 cm długości i jak tylko przypłynęła większa ryba, to szybko chowały się pomiędzy ukwiały.
W czystej wodzie wszystko jest widoczne.
a w trakcie odpływy to krajobraz księżycowy. Ubrałam kalosze (wreszcie się przydały!!!) i ruszyłam na poszukiwania okazów muszli.
Muszelek specjanie fajnych nie znalazłam, ale za to jest zdjęcie działalności jakiegoś żyjątka, które zakopane w piasku robi takie śmieszne piaskowe "robaczki"
Zenek złapał wczoraj dwie spore ryby i chyba byśmy tu zostali na dłużej, ale kamping był bez internetu.
Tak wyglądała okolica kampingu od strony drogi dziś rano. Okoliczne skały odbijają się w idealnie gładkiej wodzie - znów jest ładnie i nawet nie ma wiatru.
To widoczek z drogi - jak proszę o zatrzymanie auta, by zrobić zdjęcie, to Zenek mówi "Fiordów ci w Norwegii dostatek, nie martw się będzie następny"
Dziś mieliśmy dzień z dwoma wodospadami - pierwszy z nich bezimienny, złapany w kadr gdzieś po drodze
do drugiego zboczyliśmy z głównej trasy. Bardzo malownicza i wąska droga prowadziła do tego fossena
co kawałek była mijanka, ale w czasie 40 km podróży minęły nas tylko 3 samochody.
A wodospad nazywa się Skroydalfossen i wygląda tak: nad szosą
i pod szosą
Prawie przed samym wodospadem był bardzo ciekawy tunel. Miał około 200 metrów i zakręt w środku, był wąski na jedno auto i nie był oświetlony. Dobrze, że nic nas nie chciało mijać w tym tunelu, bo byłoby nieciekawie - do wodospadu było z górki, a jak wracaliśmy to było pod górkę. Wracając zrobiłam zdjęcie wlotu i wylotu
Rzeczka, która przeradza się w ten wodospad wygląda całkiem niepozornie.
Płynie sobie leniwie przez jakieś 10 km, zbiera po drodze małe stumyczki, by w końcu opaść w dół z dużym hukiem. Mam filmik, ale najpierw muszę mu ograniczyć rozmiar i potem zamieszczę go dla Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz