poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Niedziela tradycyjnie była dniem totalnego leniuchowania. No więc leniuchowaliśmy w Lavanger, na kampingu ładnie położonym nad brzegiem zatoki Eidsbotn. Kamping w niedzielę po południu prawie się wyludnił, choć zostało kilku szwedzkich rezydentów w przyczepach. Bardzo dużo Szwedów i Finów można spotkać w Norwegii, ostatnio widzieliśmy też kilka włoskich kamperów i czasen trafi się jakiś holenderski. Polskiego auta od tygodnia nie widzieliśmy, więc czujemy się ambasadorami i z dumą chwalimy się skąd jesteśmy.
Wczoraj wpadły do nas z wizytą dwie mewy - chyba w trakcie zalotów:
przez dobre dziesięć minut chodziły wokół siebie, darły się jak opętane, czasem podlatywały kawałek. Te nie były zbyt duże - wielkość dużego gołębia, nie takie jak te mewy na północy, które były wielkości gęsi niemalże. Ciekawa jestem, czy z takiej mewy to dałoby się ugotować rosół, czy tylko zupę rybną?
Dziś definitywnie pożegnaliśmy fiordy - od czwartego lipca cały czas byliśmy nad morzem. To są ostatnie zdjęcia z tego roku
To żółte to zboża czekające na żniwa - okolice Levanger, a poniżej fiord w pobliżu Stordalshalsen
Potem skręciliśmy w kierunku interioru i następne morze będzie przed przeprawą przez Bałtyk.
Będziemy mieli za to po drodze mnóstwo jezior, jeziorek i górskich potoków oraz - mam nadzieję - przyjaznych trolli. Jednego właśnie spotkaliśmy prze sklepem Spar - robił zakupy!!!
Jutro powinniśmy dojechać do Roros.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz