czwartek, 14 sierpnia 2014

Dziś mieliśmy dużo wrażeń. Rano na termometrze tylko 6 stopni - Golfsztrom został niestety na wybrzeżu, a w środku Norwegii bywa zimno. W Roros zanotowany rekord zimna to -50 stopni - dobrze, że cały czas mamy lato! Potem wyszło słoneczko i od razu zrobiło się cieplej.
Jechaliśmy sobie różnymi drogami i wszystkie z nich były drogami "grzybowymi". Strasznie to jest denerwujące, gdy jedziesz sobie, grzyby rosną niemal na asfalcie i nie możesz ich więcej zebrać!!!!
Zebraliśmy dosyć na obiad - dziś same kozaki - a ten był najładniejszy i cały zdrowy, bez robaczków.
Ten został na poboczu (obok leżą moje okulary, by pokazać wielkość)
i te również nie trafiły do garnka (zdjęcie zrobione bez wychodzenia z samochodu)
To białe to porosty: całe połacie lasu były nimi zarośnięte i fajnie to wygląda
Pogoda dziś była w tak zwaną pepitkę -chmury, deszcz, słońce na przemian i choć odjechaliśmy od wybrzeża to wody nam nie brakowało.
A potem zaczęliśmy jechać do góry. Wjechaliśmy aż na tysiąc metrów i bardzo malownicza droga prowadziła wzdłuż parku narodowego Dovre i Rondane. Widoki nie do opisania i zdjęcia niestety nie oddają całej urody krajobrazu (choć się bardzo starałam)
A na koniec dekoracja jednego z kampingów. Na trolla mi to nie wygląda, może artysta sportretował siebie i żonę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz