Było też grzybobranie i jagodozbieranie - to jest deser po obiedzie: lody z jagodami
Grzyby zebralismy w ciągu 15 minut
Kurek były całe kolonie, aż żal było je zostawić w lesie, ale zebraliśmy tylko tyle ile było potrzebne na obiad.
A tu już na patelni, jeszcze trochę śmietany i gotowe do zjedzenia.
Mam nadzieję, że zrobiłam Wam apetytu - a teraz trzymajcie kciuki, bym dożyła rana (hahahaha)! Zenek odmówił jedzenia grzybów, więc bedzie miał mnie kto ratować jakby co.
Najważniejsze wydarzenie dzisiaj to to, że widzieliśmy ŁOSIE. Aż dwa! Co prawda młode i nie miały dużych łopat, ale bez wątpienia były to łosie. Chodziły po drodze, ale szybko uciekły do lasku i nie chciały pozować do zdjęcia.
Kilka kilometrów dalej spotkaliśmy też stadko reniferów, te z kolei stały grzecznie i można było zrobić ładniejsze zdjęcia
Ten szaro-bury to jeszcze nie zgubił zimowej sierści i wygląda jak nie ogolony
A ten ma całkiem nowe futerko
Jesteśmy już w Roros. Jutro idziemy pozwiedzać więc będą zdjęcia budynków, huty, sklepów.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz