Wczoraj mieliśmy bardzo pracowity dzień. Rano wyruszyliśmy rowerami na świąteczne zakupy i jakież było nasze rozczarowanie, gdy ujrzeliśmy sklep zamknięty na cztery spusty. Okazało się, że Hiszpanie swoje święta zaczynają już w Wielki Piątek.
Niepocieszeni chcieliśmy wrócić na kamping, gdy nagle ujrzeliśmy kobitkę z siatami. Okazało się, że komercja górą!!! Wielkie centrum handlowe calusieńkie było otwarte. Tak więc udało nam się kupić i świeże rybki na piątkowy obiad i hiszpańską szynkę i kiełbaski na świąteczne śniadanie.
Pod wieczór zrobiliśmy jeszcze jedną wycieczkę do Roquetas na Wielkopiątkową procesję.
A wyglądało to tak:
Na początek orkiestra wolno wmaszerowała na plac przed kościołem
Po kilkunastu chwilach z kościoła zaczęły wychodzić poszczególni uczestnicy procesji
Osoby w tunikach ze stożkowymi nakryciami głowy nazywają się capirotes i są członkami różnych bractw (stowarzyszeń wiernych ukazujących oddanie Jezusowi) i każde bractwo ma swoje barwy. Jak widać w takim maleńkim miasteczku działają dwa stowarzyszenia.
Potem wyprowadzono pierwszą platformę - zwaną pasos . Są to ogromne niekiedy ważące kilka ton ołtarze, misternie rzeźbione i zdobione lichtarzami
Naprawdę widać było wysiłek na twarzy tych mężczyzn!!! Po chwili opuścili belki na ramiona i wolnym kołyszęcym się krokiem ruszyli przed siebie.Poniżej jest 20 sekundowe nagranie, ale nie wiem czy będzie się dobrze otwierać
Za trumną Chrystusa pojawili się oficjele i ksiądz
potem znów bractwo
oraz seniory i seniority
Myślałam,że to już koniec, ale z kościoła wyprowadzono jeszcze jeden ołtarz, z Matką Boską, poprzedzony kadzidłami
Na koniec procesji jeszcze orkiestra - głównie bębny i różne "trąbki"- a za orkiestrą zaczęli przyłączać się mieszkańcy.
Ostatnie zdjęcie procesji, bo musieliśmy wracać na kamping (po zachodzie słońca robi się dość szybko ciemno, a mieliśmy trochę do przejechania)
Ołtarze były niesione przez 44 osoby i na pewno nie było im lekko.
Nie było biczowników jak w innych miastach Hiszpanii, ale i tak procesja była imponująca jak na wielkość miasteczka.
W Hiszpanii nie malują jajek, nie święcą koszyczków i nie mają uroczystego śniadania. Na obiad jedzą zupę z ciecierzycy, ciecierzycę ze szpinakiem, dorsza z pomidorami, a ze słodkiego to mają torrijas - kawałki czerstwego chleba moczone w mleku i potem smażone i obsypane cukrem i cynamonem.
Ale my zjemy tradycyjnie po naszemu. Mamy jaja, kiełbaski, szynkę, chrzan i słodką babkę na deser. A na obiad będzie tradycyjnie rosół.
Wesołych Świąt!!!!!
Aniu, bardzo ciekawe to co opisujesz. Zupełnie inna oprawa uroczystości Wielkiego Tygodnia niż u nas. Trochę zazdrościmy Wam tych doznań, ale ...
OdpowiedzUsuńNo dobra, nie będę się powtarzał...
A tymczasem życzymy Wam radosnych, pogodnych i słonecznych Świąt Wielkiej Nocy.
No i z niecierpliwością wyglądamy kolejnych relacji.
Dzięki Antku za życzenia. Do szczęścia brak nam tylko dzieci i wnuczki, a reszta jest pogodna i słoneczna.
OdpowiedzUsuń