niedziela, 31 maja 2015

Udało nam się znaleźć kamping gdzie mamy internet bez biegania do punktu wi-fi, muszę więc nadrobić zaległości. A więc po kolei.
W czwartek pojechaliśmy do Santiago de Compostela, a w piątek ruszyliśmy na zwiedzanie miasta, a w zasadzie głównej atrakcji - Katedry - miejsca pochówku jednego z uczniów Jezusa św. Jakuba. Ciekawa jest legenda związana z tym miejscem: św. Jakub po śmierci Jezusa głosił ewangelię na terenie Hiszpanii, a po powrocie do Jerozolimy w 44 r. został ścięty z rozkazu Heroda I Agrypy. Ciało świętego złożono do łodzi bez żagli i steru, która z Jaffy dopłynęła do Półwyspu Iberyjskiego i tu zostało pochowane. Ale dopiero 750 lat później ciało odnalazł pustelnik. Drogę wskazał mu deszcz spadających gwiazd i tak wzgórze dostało nazwę Compostela (od "campus stellae" czyli pole gwiazd), a dzisiejsza katedra swoje podwaliny.
Katedra jest ogromna, ledwo się zmieściła w kadrze - to widok z boku
i jedno z bocznych wejść (główne było w konserwacji zasłonięte rusztowaniami)
I jeszcze kilka zbliżeń - to kopuła nad ołtarzem
- to święci (pewnie inni uczniowie Jezusa) w kamień zaklęci przy jednym z bocznych wejść
- to jedna z wież, która wygląda  prawie jak pagoda
- i przepiękne zdobienia dachu
- jeden z placów przed katedrą
I na koniec perełka - cały złoty ołtarz główny
Nie zdawałam sobie sprawy jak trudno jest zrobić przyzwoite zdjęcie błyszczącym obiektom przy pomocy normalnego aparatu fotograficznego - na 10 zdjęć jedno jest w miarę dobre, a reszta do niczego.
Do katedry trafiliśmy akurat na końcówkę mszy świętej dla pielgrzymów i udało nam się zobaczyć jeden z rytuałów towarzyszących kultowi: przed ołtarzem wisi ogromna kadzielnica zwana Botafumeiro i na koniec mszy została ona wprawiona w ruch. Zapraszam o video z you tube:
https://www.youtube.com/watch?v=2QFd_55El1I&index=2&list=RDc6az7f1n_HU
Kadzielnica waży 53 kg i po rozbujaniu porusza się z prędkością 70 km/h. W średniowieczu miała za zadanie okadzać wiernych i likwidować zapachy pątników. Teraz jest jednym z elementów mszy i nawet można za 300 EU zamówić sobie prywatny pokaz!!!
Odwiedziliśmy jeszcze kryptę z doczesnymi szczątkami św. Jakuba
i pochodziliśmy trochę po miasteczku. Widać wszędzie symbole kultu św. Jakuba - muszle
Oczywiście najwięcej muszli było w sklepach z "pamiątkami", ale zrobiłam tylko zdjęcie dwóch figurek pilnujących jednen ze sklepów, bo były bardziej interesujące niż wnętrze.
 I kilka zdjęć z miasta - podziwialiśmy wspaniałą kamieniarską robotę naszych przodków i tak sobie myślimy, że dziś już takich rzeźb nikt nie robi

środa, 27 maja 2015

Jesteśmy już na ostatnim portugalskim kampingu w malutkim rybackim miasteczku Villa Cha pomiędzy Porto a Vila do Conde. 
Miasteczko malutkie, ale urocze - popatrzcie
- to port rybacki z małymi domkami i magazynami sprzętu
- to uliczka i jedna z knajpek - gość przed nią wygląda jakby zapił się na śmierć (hihihi)
- to promenada do spacerów wzdłuż oceanu (poza sezonem także do jeżdżenia na rowerze), w tym przypadku długość ponad 6 km
- jeden z ciekawie ozdobionych domów
- i widoki na ocean - plaże piaszczyste, ale czasem ze skałkami - ocean nadal zimny!!!
- stare domy są w większości obłożone płytkami ceramicznymi, czasem w bardzo złym stanie, ale udało mi się sfotografować jeden malutki domek w doskonałej kondycji
- a na koniec "upolowana" jaszczurka - całe mnóstwo wygrzewało się w słońcu, ale na najlżejszy ruch chowały się w zaroślach
Jutro jedziemy dalej do Santiago de Compostela.

niedziela, 24 maja 2015

Posuwamy się powolutku na północ Portugalii. Od dwóch dni jesteśmy w okolicy Figueira da Foz w miasteczku Cova, a w zasadzie przed miasteczkiem. Wczoraj tradycyjnie wycieczka rowerowa po okolicy i z ciekawych rzeczy można tylko napisać o fajnie przystrojonych rondach w miasteczku.
Nie ma tu tradycyjnych palm czy jakiś kwiatów, są za to elementy związane z morzem.
Znalazłam też przykład współczesnej mozaiki
no i desperatów na deskach (woda jest naprawę zimna)
Uprawia się tu surfowanie na brzuchu - dla windsurferów fale są za duże.
Dziś chodząc po plaży i ziębiąc nogi w wodzie napotkaliśmy na kolonię pieńków zatopionych przy brzegu - jeden prawie wyglądał jak prehistoryczny mastodont....
Pogoda w dalszym ciągu świetna, dziś uświadomiliśmy sobie, że nie pamiętamy kiedy ostatnio padało, chyba gdzieś pod koniec marca, nie licząc naprawdę malutkiego deszczyku w Granadzie.
Jutro ruszamy dalej, bo nieubłaganie dni uciekają, a trzeba jakoś dojechać do domu.

czwartek, 21 maja 2015

Chodząc po miastach hiszpańskich i portugalskich wszędzie można zobaczyć dużo płytek ceramicznych. Portugalia jest niekwestionowanym liderem jeśli chodzi o ilość i wielkość tych elementów dekoracyjnych zwanych azulejo. Sama technika wypalania ozdobnych kafli została rozpowszechniona przez Maurów i początkowo wypalane były głównie wzory geometryczne, ale potem sięgnięto także po wzory roślinne, by w końcu  tworzyć całe sceny religijne, mitologiczne czy wojenne.
To kilka przykładów jakie zrobiłam w Lizbonie.
A to malutki żarcik z Hiszpani - u nas element statku żaglowego (lub nazwa ulicy przy której mieszkamy), u nich krata.
Dziś odpoczywamy, a jutro jedziemy dalej, pewnie gdzieś pod Porto.

środa, 20 maja 2015

Dziś znów mieliśmy szczęście do uroczystości państwowych. Po dojechaniu do Belem, trafiliśmy na następną. Nie wiem o co chodziło, ale była orkiestra na koniach, paradny przejazd koni i byli też oficiele w Mercedesach.
ciekawe też były końskie zady - popatrzcie, w szachownicę!
A po paradzie mieliśmy trochę sportu, bo turystów było co niemiara i trzeba się było rzucić do kolejki po bilety na wejście do Mosteiro dos Jeronimos, czyli klasztoru Hieronimitów. Budowla powstała na początku XVI wieku i jest naprawę wspaniała. To wejście główne, a poniżej detale
Środek z przepięknym sklepieniem i ogromnym ołtarzem
no i oczywiście witraże
Ale najbardziej zachwycił nas wewnętrzny dziedziniec - cudownie rzeźbione krużganki, każda kolumna z innym wzorem. Cały kompleks jest wykonany w stylu manuelińskim - połączenie gotyku z renesansem i motywami morskimi. Styl ten powstał za panowanie Manuela I Szczęśliwego i chyba naprawę był szczęśliwy skoro powstała taka śliczna budowla. No to popatrzcie
Refektarz też prezentował się mniej surowo niż w innych klasztorach gotyckich - dookoła wyłożony kolorowymi kaflami ze scenkami rodzajowymi
A ponieważ klasztor powstał jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gama ( i za skarby, które przywiózł królowi), więc można w środku znaleźć jego nagrobek. 
Po krótkim odpoczynku w parku obok podreptaliśmy  oglądnąć budowlę nad samą rzeką. To wieża upamiętniająca portugalskie podróże morskie, na którą można było wjechać windą do góry, ale pooglądaliśmy tylko rzeźby z prawej i z lewej strony oraz wielką mapę świata z zaznaczonymi tymi podróżami
A potem poszliśmy do Wieży Belem - też zbudowanej w tym samym stylu co klasztor.
Nie odmówiłam sobie wejścia na samą górę - oczywiście po widoki na okolicę.
Wieża pełniła funkcję obronną stojąc prawie tuż przy wejściu Tagu do oceanu.  W podziemiach i na poziomie gruntu widać stanowiska armat, a i pewnie na dziedzińcu głównym też były armaty
A nad wszystkim czuwała Matka Boska - też z kamienia.
I na koniec zdjęcie klasztoru zza ogromnej fontanny.