Dwa dni spędziliśmy koło miejscowości Villa Nova de Milofontes, w Parque de Campismo Orbitur de Sitava Milofontes. I to był faktycznie park na kilka hektarów. Mnóstwo stacjonarnych przyczep, standard jak w latach '70, a najbardziej wkurzająca była brama na plażę otwarta przez 10 minut na każdą godzinę. Czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy!!! Dobrze, że nasze potrzeby chodzenia na plażę były minimalne, bo ta brama i odległość - ok 700 metrów po piaszczystej drodze nie zachęcały do maszerowania.
Za to plaża jak zwykle położona w dole, piękna, piaszczysta, no i ocean ...
a po zejściu na dół, trzeba się było wdrapać po wydmie na górę
Nie mogliśmy za to narzekać na zachody słońca - po raz pierwszy mieliśmy piękne zachody i w sobotę i w niedzielę, co widać na załączonych obrazkach.
Dziś rano ruszyliśmy do Lizbony. Po drodze mijaliśmy hektary plantacji dębów korkowych. Tak wygląda drzewo ze zdjętą warstwą kory, tak by sobie po 10 latach odrosła.
Okazuje się, że Portugalia ma pierwsze miejsce w świecie w produkcji korka i jest to uprawa bardzo ekologiczna, bo drzewa rosną na plantacjach ponad 200 lat. Najlepszym produktem z korka są oczywiście korki do butelek z winem portugalskim (i nie tylko, hihihi) - też bardzo smacznym, do obiadu sobie czasem próbujemy różne miejscowe trunki na lepsze trawienie. Korki były już używane w starożytności do zamykania amfor z oliwą i oczywiście z winem też.
Do Lizbony wjechaliśmy mostem Vasco da Gama
tak wygląda z lotu ptaka, a tak na moich zdjęciach
Jutro jedziemy na zwiedzanie Lizbony, więc możecie się spodziewać nowej partii zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz