A dziś niedziela, więc poświętowaliśmy w tradycyjny sposób polskich rodzin - na zakupach. W materiałach otrzymanych w recepcji wyczytałam, że w Cabo de Palos jest cotygodniowy targ - z hiszpańska zwany mercadillos - to sobie zrobiliśmy wycieczkę rowerową. Na targu można było w zasadzie kupić wszystko, od ciuchów, butów, torebek, biżuterii "made in china" po dywany, firany, patelnie i inne agd. Było też stoisko z tradycyjnymi sukienkami dla małych księżniczek
i stragany ze stosami pomarańczy
Pochodziliśmy sobie, pooglądaliśmy, a z zakupów to był tylko pieczony kurczak na obiad, dwa dorodne kalafiory i pasek do spodni dla Zenka. Pan sprzedawca dorobił mu nawet dodatkowe dziurki specjalnym dziurkaczem i jeszcze dołożył dodatkową szlufkę.
Pomarańcze przerabiamy na sok. Przed wyjazdem kupiliśmy sobie elektryczną maszynkę do wyciskania cytrusów i z 5 pomarańczy można wycisnąć 2 szklanki pysznego soku.
Tak, że na obiadek był dziś kalafior, pieczony kurczak i sok pomarańczowy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz