Wróciła nam ładna pogoda. Nie wieje i mamy bezchmurne niebo, tak więc znów można chodzić z gołymi nogami i w krótkim rękawku. Pojechaliśmy dziś do sąsiedniego miasteczka Mar de Cristal. Nie było nic ze staroci do zwiedzania w miasteczku, bo to typowy wakacyjny twór o tej porze prawie całkowicie wyludniony. Jest tu trochę pojedynczych domów, całe uliczki apartamentów i hotelików i ładnie utrzymana marina.
Plaża ciągnie się przez całe miasteczko, tak jak i deptak z palmami, po którym teraz można bezkarnie pojeździć rowerami. W palmach buszowały stada zielonych papużek i bardzo trudno było je wypatrzeć, za to słychać było je już z daleka. Jedną udało mi się sfotografować.
Jest też zdjęcie Zenka z konikiem morskim.
Okazuje się, że kilka gatunków pławikoników żyje w Morzu Śródziemnym, a ten okaz ma chyba przedstawiać pławikonika sargassowego. Pewnie żyją też w Mar Menor, bo to dla nich świetne miejsce, niegłębokie i ciepłe.
Jarek wreszcie dziś pojechał motorkiem z Lucyną na zakupy.
Wcześniej się nie dało, bo po jednej z jazd próbnych złapał gumę i musiał kleić dętkę w kilku miejscach. Dobrze, że są mapy google z zaznaczonymi na nich sklepami, to i znalezienie sklepu z nowymi dętkami jest dziecinnie proste.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz